Bosacki dostał czerwoną kartkę w końcówce meczu ze Spartą Praga - najpierw został uderzony łokciem przez Marka Matejovsky'ego, później zaś razem z Czechem wyleciał z boiska. Kapitan Lecha był jednak w tej sytuacji bez winy, a wykluczony powinien zostać Sławomir Peszko, który przyszedł w sukurs koledze i mocno pchnął na ziemię Matejovsky'ego. Peszce się jednak upiekło. - Odwołaliśmy się od tej kartki, bo nasz piłkarz nie zrobił niczego złego, sam został uderzony. Nie zgadzamy się z decyzją arbitra - mówi wiceprezes Lecha Arkadiusz Kasprzak. Czy nie boi się jednak, że UEFA może przy okazji zawiesić Peszkę za niesportowe zachowanie? - Owszem, boimy się tego, ale odwołanie i tak złożyliśmy. Nie można karać Bosackiego za coś, czego nie zrobił - dodaje Kasprzak. Lech nie będzie próbował anulować za to żółtej kartki Grzegorz Wojtkowiaka, którą ten dostał za przepychanki z Erichem Brabcem w polu karnym. Przepychał się bowiem Jakub Wilk, a ukarany Wojtkowiak nie będzie mógł zagrać w pierwszym meczu czwartej rundy kwalifikacyjnej do Ligi Europejskiej. Losowanie tego etapu odbędzie się już w piątek. Lech nie ma szans na rozstawienie, a zestawienie klubów, na które może trafić jest imponujące - począwszy od FC Liverpool, przez FC Porto, Juventus Turyn, AZ Alkmaar, Galatasaray Stambuł, Manchester City po Napoli. Szanse na rozstawienie ma też Borussia Dortmund z Robertem Lewandowskim w składzie (okaże się to dziś wieczorem). - Nie chcemy żadnego potentata, a klub do przejścia. Nasz stadion w sierpniu nie będzie jeszcze gotowy, więc i tak mocny rywal nam jeszcze niepotrzebny. No i dopiero w dalszych fazach można liczyć na spore pieniądze - twierdzi wiceprezes Kasprzak. Takich drużyn, w zasięgu Lecha, nie jest jednak wiele - może to być Liteks Łowecz, Lewski Sofia, CSKA Sofia czy Odense. Możliwe za to, że Lech trafi na któryś z klubów, z którymi niedawno rywalizował - Feyenoord Rotterdam, Austrię Wiedeń, CSKA Moskwa czy FC Brugge. Andrzej Grupa