Trzeci w tabeli Lech podejmuje drugą Jagiellonię i obok niedzielnych derbów Warszawy jest to najciekawiej zapowiadający się mecz 7. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Faworytem jest Lech, ale czy poznaniacy wrócą do takiej gry, jaką prezentowali na początku sezonu? Lech nie wygrał dwóch ostatnich spotkań (1-2 w Zabrzu i 0-1 z Wisłą), Jagiellonia jest na razie drużyną własnego boiska (trzy zwycięstwa i remis). Na wyjazdach podopieczni Czesława Michniewicza zdobyli tylko jeden punkt - w Bielsku-Białej. Przegrali za to w Chorzowie. W Lechu już zapomnieli o porażce z Wisłą. - Bardzo ciężko pracowaliśmy w tym tygodniu. Kiedy wygrywaliśmy, wszystko było perfekcyjne. Teraz wszystko zdaniem opinii publicznej jest na nie. A drużyna wie jaką droga ma podążać - zapewnia Bakero. Do wyjściowego składu wróci Panamczyk Luis Henriquez (na lewą obronę), a to oznacza przesunięcie na środek Grzegorza Wojtkowiaka. Także Rafał Murawski, który ożywił pomoc "Kolejorza" w drugiej połowie starcia z Wisłą, będzie grał od początku. - Gdyby Rafał nie wystąpił we wtorek w meczu reprezentacji, to zagrałby w piątek od pierwszej minuty. On może grać co trzy dni, ale nie chce ryzykować jego zdrowia. Teraz gramy z Jagiellonią, we wtorek mamy Puchar Polski, a po kolejnych trzech dniach mecz ze Śląskiem. Dla mnie oszczędzanie piłkarzy też jest problemem, ale muszę patrzeć na dobro klubu - twierdzi Hiszpan. Bakero pozytywnie ocenił też grę Marciano Brumy, Marcina Kamińskiego i Aleksandara Tonewa. O Bułgarze mówi, że już jest gotowy do gry w dłuższym wymiarze. Bardzo ciekawie zapowiada się rywalizacja dwóch najlepszych snajperów ligi. Artjom Rudniew z Lecha zdobył dotąd osiem bramek, ale w trzech meczach. Tomasz Frankowski z Jagiellonii ma już sześć trafień, ale jest bardziej regularny. Nie zdobył gola tylko w spotkaniu z Ruchem Chorzów, choć i wtedy mógł trafić. Nie wykorzystał jednak rzutu karnego. Obaj ci zawodnicy stanowią o sile ofensywnej swoich drużyn - pozostali gracze Lecha zdobyli tylko pięć bramek, a "Jagi" - cztery. - Dobrze by było, gdyby inni zawodnicy też zdobywali bramki. Spodziewam się, że w Poznaniu jeden gol nie wystarczy do wywalczenia remisu - ocenia trener Jagiellonii Czesław Michniewicz. - Do Jagiellonii mam szacunek, w tabeli jest przed nami. Musimy wejść na boisko i robić to, co ćwiczymy na treningach: grać piłką, w odpowiednim rytmie, z zaufaniem do siebie. Nie obchodzi mnie to, co robi przeciwnik, ważne jest to, co my chcemy zrobić. Nie da się grać przez 90 minut w równie szybkim tempie. Musimy jeszcze nauczyć się, kiedy grać w piłkę tak jak my chcemy, a kiedy robić wszystko, by przeciwnicy nie grali - zauważa Bakero. Trenerowi Lecha zaimponowali gracze Milanu, którzy we wtorek w Lidze Mistrzów zremisowali na Camp Nou z Barceloną. - To Barcelona miała piłkę przez 70 procent czasu gry. A Włosi tracili piłke, wracali do obrony i mądrze się ustawiali. Nie było w ich grze żadnej frustracji, nawet jak stracili drugą bramkę. Bo stracona bramka to część futbolu, nie może burzyć tego, co do tej pory robiliśmy. A my tracimy gola i przestajemy grać. O tym rozmawiam z drużyną. Chciałbym, by moi zawodnicy mieli tak chłodne głowy jak piłkarze Milanu - mówi Bakero. Jak więc Lech zareaguje, gdy znów pierwszy straci bramkę? Przekonamy się być może już dzisiaj. Większe problemy może mieć jednak Jagiellonia. Po sprzedaniu Grzegorza Sandomierskiego i kontuzji Jakuba Słowika pierwszym bramkarzem został Krzysztof Baran. Na doświadczenie 21-letniego piłkarza składa się 45 minut w meczu z Polonią Warszawa, 90 minut w Młodej Ekstraklasie, jeden sezon w drugiej i dwa sezony w trzeciej lidze. Mecz Lech Poznań - Jagiellonia Białystok w piątek o godz. 20.30. Relacja na żywo w INTERIA.PL.