"Indywidualnie Adam miał po prostu wielkiego pecha. Nic nie mogliśmy poradzić na fatalne warunki w jakich skakał" - dodał Austriak. "Jestem zadowolony z szóstego miejsca drużyny na średniej skoczni. Na dużej do awansu do finału zabrakło nam 0,1 pkt. Mam pretensje o to do młodszych zawodników. Sto tysięcy razy powtarzałem im jak ważne jest lądowanie i telemark, że walczymy o każdy ułamek punktu, ale co z tego. Jak grochem o ścianę. Zupełnie brakuje im konsekwencji" - stwierdził Kuttin. Austriak przed mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym zapowiadał medal, ale nic z tego nie wyszło. "Faktycznie, nie osiągnęliśmy celów, jakie sobie założyliśmy. Mogłem nic nie mówić, wspomnieć tylko, że liczymy na dobry start. Uważam jednak, że nie popełniłem błędów. Okres przygotowawczy przepracowaliśmy dobrze. Pierwszy sezon jest bardzo trudny, ale nie chcę się w żaden sposób tłumaczyć. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że oczekiwania były zdecydowanie większe. Ale w tym wszystkim trzeba dostrzec pozytywy - byliśmy bardzo blisko osiągnięcia celu, co pokazało, że stać na wiele" - tłumaczył Kuttin. Czy szkoleniowiec zmieni teraz coś w swojej pracy ze skoczkami? "Głównego procesu szkoleniowego nie można zmieniać, ale owszem na innych płaszczyznach, takich jak konsekwencja, pewne zmiany nastąpią. Niektórzy skoczkowie muszą zrozumieć, co to jest trening, regeneracja, dieta. Muszą zacząć podchodzić do tego profesjonalnie. Teraz zacznę wnikliwie to obserwować i jeżeli zauważę, ze coś jest nie tak, będę usuwał z pierwszego zespołu" - stwierdził Austriak, który dodał również, ze nie ma konfliktu między nim, a Apoloniuszem Tajnerem, dyrektorem sportowym PZN. "Rzekome moje problemy z Tajnerem, to raczej twórczość dziennikarzy niż rzeczywistość" - powiedział Kuttin. Zobacz galerię zdjęć z narciarskich MŚ