Andrzej Rżany przegrał nieznacznie walkę z Asłanowem (23:24), jednak w opinii wielu obserwatorów to Polak zasłużył na walkę o finał. Jerzy Kulej nie ukrywa rozgoryczenia decyzją arbitrów. - Ja nie wiem co za diabeł tkwi w tych maszynach, nie wiem, co one liczą, bo chyba nie ciosy! Polak był lepszy w każdym elemencie. Był szybszy, mocniejszy, zwinniejszy. Boks amatorski w takim kształcie skazany jest na śmierć. Trzeba coś zrobić z tym potwornym sędziowaniem i to natychmiast - wścieka się Jerzy Kulej. Dwukrotny mistrz olimpijski (z Tokio w 1964 roku i Meksyku w 1968 roku w kategorii lekkopółśredniej - przyp. red.) nie ukrywa również żalu do sztabu szkoleniowców, za niedoinformowanie Polaka, który pod koniec czwartej rundy, chociaż przegrywał jednym punktem, to jednak był przekonany, że wyraźnie wygrywa. - Gdyby przed czwartą rundą sekundanci powiedzieli mu, że przegrywa to na pewno by jeszcze przyśpieszył. W głowie mi się nie mieści, jak można było zaniedbać tak podstawową sprawę. Co robili ludzie w polskim narożniku? - nie kryje oburzenia Jerzy Kulej.