- Pływanie. To nie do wyobrażenia. Rozumiem, jakaś Sierra Nevada, lód w wannie czy tlen w wannie z lodami, nie wiem jak to się nazywa, ale wracają bez jednego krążka. Żeglarstwo. Byłem dwa dni w Qingdao. Jak przyjechałem, to chociaż ci chłopcy w Starze wygrali wyścig medalowy, ale było za późno. Marcin Dołęga. Przepraszam, że mówię o jednej osobie indywidualnie, zresztą znakomitym zawodniku. Ale nie może być tak, że trener sobie, zawodnik sobie. Na własne życzenie wraca bez medalu. - Gdyby ktoś mnie przed Pekinem zapytał o murowanego kandydata do wygranej, to ja bym na pierwszym miejscu stawiał nie Kołeckiego, czwórkę podwójną, czy Otylię, tylko właśnie Dołęgę. A on sobie chciał rekord świata jakiś pobić podobno - powiedział Nurowski, dodając, że uczucie niedosytu zostawiła mu także szermierka. Oceniając starty Polaków w Pekinie prezes PKOl stwierdził, że mimo wszystko więcej było pozytywnych akcentów. - To przede wszystkim postawa trójki młodych ludzi: kolarki górskiej Oli Dawidowicz, biegacza przez płotki Artura Nogi i młociarki Anity Włodarczyk. To nasze nadzieje na Londyn. Szkoda tylko, że jest ich tak mało.