Przyjrzyjmy się wspólnie z Michaelem Ventre, dziennikarzem MSNBC, przy okazji nieuchronnego transferu "The Answer", komu jeszcze z zbliżających się do schyłku kariery gwiazd NBA przydałaby się wymiana klubowych koszulek. 1. Kevin Garnett (Timberwolves/ w karierze: 20.4 punktów, 11.3 zbiórek., 4.5 asyst) Od jakiegoś czasu słychać w tzw. "dobrze poinformowanych kręgach" o tym, że na gwiazdę Minnesoty Timberwolves ma ochotę Phil Jackson i jego Los Angeles Lakers. Czy są to tylko pobożne życzenia samego Garnetta, który od kilku lat ma piękny dom w Mieście Aniołów tego nie wiemy, ale wiemy, że w bardzo wymagającej Konferencji Zachodniej, Minnesota nie ma szans na lokatę lepszą niż 10-11 miejsce. Czyli ponownie, zamiast grać w NBA playoffs, Garnett będzie się przyglądał kogo Kevin McHale, wiceprezydent ds. organizacyjnych wybierze w loteryjnym drafcie. Jeśli ma jednak dojść do tego transferu będzie on nie zasługą McHale'a, który nie cierpi Lakers, ale właściciela klubu z Minnesoty Glena Taylora oraz jego znajomego z rozlicznych spotkań towarzyskich, właściciela Lakers Jerry Bussa. Jeśli nie da się załatwić tej wymiany przy kolacji, Garnett będzie miał jeszcze wiele ofert - w tym na pewno od Johna Paxsona, generalnego menedżera Chicago Bulls. Przed rozpoczęciem sezonu wydawało się, że ta roszada jest prawie pewna, później sprawa ucichła. Może teraz będzie inaczej? 2. Stephon Marbury (Knicks/20.0 pkt, 8.0 as., 3.0 zb) Marbury zawsze był przekonany (ale tylko on) o tym, że jest najlepszym rzucającym rozgrywającym w National Baskeball Association. Jego przeprowadzka do rodzinnego Nowego Jorku nie wyszła mu jednak na dobre i patrząc na aktualną grę zespołu, nic zapowiada zmiany na lepsze. Sztucznie nadmuchany kontrakt Marbury'ego kończy się w 2009 roku i jest wielu takich, którzy uważają, że najlepszym wyjściem dla Marburego byłby powrót tam, gdzie zaczynał w 1996 roku - do Minnesoty. Oczywiście zakładając, że Garnett zostanie w Minneapolis. Gdyby Kevin zmienił adres, opcje Stephona to Indiana Pacers lub Houston Rockets, bo wszędzie będzie lepiej niż w Knicks. ,li>3. Ray Allen (Supersonics/ 21.2 pkt, 3.9 as., 4.6 zb.) 31-letni Ray Allen już kilka razy przymierzał się do opuszczenia Seattle, ale za każdym razem przeważał argument w postaci kilkunastumilionowego czeku. Allen ma kolejny znakomity sezon (ponad 25 pkt w meczu), ale Seattle to zespół, który przynajmniej w tym składzie skazany jest w Konferencji Zachodniej na przeciętność. Ray nie jest typem zawodnika, który potrafi podnieść umiejętności grających razem z nim koszykarzy, ale pozostaje jednym z 3-4 najlepszych snajperów w NBA. Gdzie sprawdziłby się najlepiej? W klubach, które nadal potrzebują gracza, któremu można dać piłkę i liczyć na to, że sam wyrobi sobie pozycje strzelecką i zdobędzie potrzebne zespołowi punkty. Potencjalni zainteresowani: Bulls, Pistons, Clippers. 4. Paul Pierce (Celtics/23.6 pkt, 3.9 as, 6.6 zb) Kolejna (obok Garnetta i Allena) gwiazda NBA, która gra w zespole nie mającym szansy zaistnieć w playoffs. Pierce gra w Bostonie od 1998 roku, a jego ostatni, $59- milionowy kontrakt skazuje go na koszykarską banicję przez następne cztery lata. Trudno bowiem przypuszczać, że tacy koszykarze grający w obecnej drużynie jak Sebastian Telfair, Gerald Green czy Leon Power dają Celtom choćby minimalną szansę na powtórzenie sukcesów jakie były udziałem Bostonu za czasów Larry Birda, Roberta Parrisha czy Kevina McHale'a. Pierce potrafi grać na każdej pozycji i niczym nadzwyczajnym nie są w jego wykonaniu mecze, kiedy zdobywa 30 punktów, dokładając 10 lub więcej zbiórek. Dobrze czułby się w Los Angeles skąd zresztą pochodzi i byłby znakomitym uzupełnieniem LeBrona Jamesa w Clevaland Cavaliers. Przemek Garczarczyk