Mistrz Polski w wadze 51 kg pasjonuje się motoryzacją, a niedawno kupił sportowy samochód audi TT. "Lubię szybko jeździć, ale bezpiecznie. Kiedy można, to przycisnę i do ponad 200 km/godz, lecz tylko na autostradzie. Wiem, gdzie można, dlatego nie płacę mandatów" - powiedział Kaczor. Do Pekinu zabiera na szczęście monetę z wizerunkiem świętego Krzysztofa - patrona kierowców. "Będzie mną kierował w stolicy Chin" - przyznał pięściarz pochodzący z Wałbrzycha. Generalnym sprawdzianem przed igrzyskami były czerwcowe mistrzostwa Unii Europejskiej we Władysławowie. Kaczor zdobył złoty medal w kat. 51 kg. "Wygrałem dość łatwo z dwoma zawodnikami, którzy również wystąpią w olimpijskim turnieju - Włochem Vincenzo Picardim i Anglikiem Khalidem Saidem. Chciałbym w Pekinie sięgnąć po medal, choć konkurentów będę miał groźnych, na czele z obecnym i byłym mistrzem świata - Amerykaninem Rau'shee Warrenem i Tajlandczykiem Somjitem Jongjohorem. Polski Komitet Olimpijski wypłaci medalistom pokaźne premie: za złoto - 200 tysięcy złotych i samochód osobowy, srebrny - 150 tys. złotych, a brązowy - 100. "Po dyskusjach z żoną uznaliśmy, że ewentualną nagrodę przeznaczylibyśmy na domek lub mieszkanko w moich okolicach na Dolnym Śląsku" - stwierdził Kaczor. Ostatnim etapem przygotowań do igrzysk jest zgrupowanie w Warszawie. Jego treningi obserwuje m.in. małżonka Amelia. "Jej obecność bardzo mi pomaga, także z tego powodu, że zajmuje się fizjoterapią. Trzyletni syn Fabian został w domu z babcią. Do Chin jadę sam. Martwiłbym się o Amelię, bo byłaby tam sama, bez możliwości wejścia do wioski olimpijskiej" - dodał pięściarz.