- Spodziewaliśmy się, że wyniki będą lepsze niż w analogicznym okresie 2009 roku, ale że będą aż tak dobre, to nie. Szczerze mówiąc, nie wiem do końca, dlaczego tak się stało - powiedział Kruczek. Podkreślił, że głównym celem letnich startów nie było osiąganie wspaniałych wyników, a poprawienie techniki oraz zwiększenie liczby miejsc dla Polaków w zimowym Pucharze Świata. Dla szkoleniowca kadry największym i miłym zaskoczeniem było zwycięstwo 7 sierpnia w rywalizacji drużynowej Letniej Grand Prix w Hinterzarten. - Może to źle zabrzmi, ale nie startowaliśmy tam w optymalnym składzie (Maciej Kot, Krzysztof Miętus, Dawid Kubacki, Adam Małysz). Mimo to udało się wygrać konkurs z dużą przewagą nad drugimi Norwegami - przypomniał. Kruczek zaznaczył, że najważniejszym zadaniem nie jest wykreowanie jednego zawodnika, który miałby być następcą Małysza, ale silnej drużyny. - Według mnie o sile skoków narciarskich w danym kraju decyduje drużyna, a nie wyniki pojedynczych zawodników. Oczywiście miło, gdy chociaż one są, ale jeśli jest kilku mocnych zawodników, to nawet gdy liderowi podwinie się noga, to ma wsparcie innych - powiedział. Szkoleniowiec przewiduje, że w najbliższym sezonie może dojść do przetasowania wśród najlepszych skoczków Pucharu Świata: -Od kilku lat nie było większych zmian. Wciąż ci samo zawodnicy tworzyli czołówkę, a teraz dochodzimy do takiego momentu, że w wielu przypadkach będą oni kończyć kariery. Ktoś ich będzie musiał zastąpić. Liczę, że to jest okazja dla Polaków. W kadrze Łukasza Kruczka obecnie znajdują się: Kamil Stoch, Marcin Bachleda, Stefan Hula, Maciej Kot, Dawid Kubacki, Krzysztof Miętus, Łukasz Rutkowski i Rafał Śliż. Adam Małysz trenuje pod okiem Hannu Lerpistoe.