"Franz", wysyłając powołanie do Salamona, zachował się jak iluzjonista, który niespodziewanie wyciągnął królika z kapelusza. Na razie publiczność nie nagrodziła go brawami za ten trick. Może się to zmieni po powrocie kadry z Ameryki Północnej i wtedy nasz selekcjoner dumą będzie mógł przyjmować gratulacje, że odkrył dla reprezentacji kolejny talent. Od kilku lat włoski rynek wchłonął kilku młodych piłkarzy z Polski. Na Półwysep Apeniński trafili między innymi: Adam Kokoszka (Empoli), Błażej Augustyn (Rimini Calcio, potem Catania), Michał Miśkiewicz (AC Milan, Chievo Werona), a ostatnio Kamil Glik (Palermo). Na razie o żadnym z nich nie można powiedzieć, że stał się dużo lepszym zawodnikiem. Kokoszka - ulubieniec Leo Beenhkkara - zatracił się w przeciętności. Miśkiewicz bronił w młodzieżowym zespole Milanu, nie przebił się w Chievo, a teraz został wypożyczony do czwartoligowej Crociati Noceto. W miarę obiecująco rozwijała się kariera Augustyna, który został wykupiony z Rimini przez Catanię. Rozegrał kilka spotkań w Serie A, ale doznał ciężkiej kontuzji (zerwanie więzadeł) i nie wiadomo, czy jeszcze wróci do gry na wysokim poziomie. Glik zaczął w podstawowym składzie, a teraz przestał się łapać nawet do kadry meczowej Palermo. Można mieć nadzieję, że włoska kariera Salamona będzie miała bardziej efektowny przebieg, choć na razie wychowanek Concordii Murowanej Gośliny nie kroczy prosto do wytyczonego celu, jakim jest gra w Seria A. Jako 16-latek został wypatrzony przez skautów Brescii na turnieju w Portugalii. Urodzony 1 maja 1991 roku zawodnik nie zastanawiał się i porzucił Lecha Poznań dla włoskiego klubu, w którym kiedyś przez kilka sezonów występował Marek Koźmiński. Polak pierwszy sezon spędził w zespole Primevera (odpowiednik naszej Młodej Ekstraklasy), ale w już wiosną 2008 roku zadebiutował w meczu Serie B z Modeną. Następny sezon rokował, że Salamon może rzeczywiście przebić się do składu Brescii. Zagrał w 11 spotkaniach, a niektóre polskie gazety widziały go w Napoli czy nawet w Realu Madryt. Niektórzy widzieli w Salamonie drugiego Marka Hamsika - Słowak też w młodym wieku trafił do szkółki Brescii, a teraz robi wielką karierę w Napoli. Polak nie poszedł jednak jego śladem. Poprzedni sezon, w którym Brescia wywalczyła awans do Seria A, był dla mierzącego 193 centymetry pomocnika zupełnie nieudany. Zagrał tylko w czterech spotkaniach i został wypożyczony do III-ligowej Foggii. Trenerem tego zespołu jest Zdenek Zeman. Czech był kilkanaście lat temu wielką gwiazdą trenerską Seria A. prowadził m.in. Romę, Lazio i Napoli. Ostatnio jednak jego kariera toczy się po równi pochyłej. Nie zmienia to faktu, że jest on fachowcem i Salamon powinien na tej współpracy skorzysta. W Brescii wiążą z Polakiem nadzieje na przyszłość. Świadczy o tym fakt, że latem przedłużono z nim kontrakt do czerwca 2014 roku. Marek Koźmiński, który grał przez kilka sezonów w Brescii uważa, że powołanie Salamona przez Franciszka Smudę, to nie jest zła decyzja. - Ten pomysł można nazwać perspektywicznym. Kadra jedzie do Stanów, trener Smuda będzie go mógł poobserwować przez 10 dni, lepiej go poznać, zobaczyć, jakie ma predyspozycje. Oczywiście, gdy to były mecze o punkty, to takie powołanie byłoby przedwcześnie, ale w spotkaniach towarzyskich można sprawdzać takich piłkarzy. Przecież to oni mają być przyszłością polskiej piłki. O Salamonie nie mogę zbyt wiele powiedzieć, nie widziałem go w grze. Zaczął w Brescii bardzo dobrze, potem było gorzej, ale to w jego wieku normalne. Teraz jest w Foggii u Zdenka Zemana i spisuje się bardzo dobrze. Jestem przekonany, że Brescia wiąże z nim nadzieje, bo gdyby go tam przekreślono, to nie poszedłby na wypożyczenie na takich warunkach.