Julia Chomska to uznany w świecie sportu psycholog. Pracuje m.in. z żużlowym mistrzem świata i Sportowcem Roku 2019 Bartoszem Zmarzlikiem i innymi żużlowcami. Pani Julia wystąpiła z unikatowym projektem darmowej pomocy psychologicznej w czasie pandemii koronawirusa. Oferta spotkała się ze sporym odzewem. Maciej Słomiński, Interia.pl: Czy przedstawiciele sportów indywidualnych lepiej znoszą obecną sytuację niż ci ze sportów zespołowych? W końcu ci pierwsi przyzwyczajeni są do samotności. Julia Chomska*, psycholog sportu: Sportowcy zespołowi żyją stadnie. Gdy rozmawiam z "drużynowcami", jako minus swych karier podawali, że nigdy nie są sami. Teraz znaleźli się w przymusowej izolacji, trzeba rozróżnić samotność dobrowolną od narzuconej. Gdy coś jest narzucone, naturalną reakcją jest: "O nie, ja tego nie chcę!" Sportowcy indywidualni, im bardziej rywalizują o wyższe celem, tym mniej są sami. Otoczeni przez sztaby ludzi: kierowcę, trenera personalnego, od przygotowania fizycznego, PR-owców. Pandemia zrównała sportowców. Każdy z zawodników pozostał sam, albo z rodziną. Każdy sobie z tym stanem musi poradzić, a nie obrażać się na los. A propos równości: społeczeństwo patrzy wyczekująco na bogatych sportowców, zwłaszcza piłkarzy, by zrzekli się części zarobków i stali się bardziej równi zwykłym ludziom. - Pierwszy raz mamy sytuację, gdzie każda gałąź gospodarki dostanie mocno w kość. Każda kolejna restrykcja wywołuje w naszych głowach efekt ucieczki, obniżonego nastroju. Pytamy: "Czemu to ma dotyczyć właśnie mnie?" Rozmowy o finansach nigdy nie są łatwe i przyjemne. O ile to możliwe, powinny toczyć się w atmosferze dialogu. Szczytne przykłady płyną z całego świata. Drużyna Juventusu Turyn zrzekła się trzymiesięcznych wynagrodzeń. - Dziś czytałam, że hiszpański kierowca rajdowy Fernando Alonso bardzo mocno wspiera lokalny szpital. To dobrze, że gwiazdy czują społeczny obowiązek wobec reszty. Jeśli ja coś mam, chcę się podzielić z innymi. Restauracje dzielą się jedzeniem, zakłady krawieckie szyją maski. Finanse to delikatny obszar. Nie możemy wchodzić w czyjąś sferę bezpieczeństwa. Bo finanse budują nasze bezpieczeństwo i komfort życiowy. Ronaldo zarabia miliony i słuszne wydaje się, że mógłby się podzielić. A może to, co on ma, to dla niego mało? To bardzo indywidualna kwestia. Im więcej dialogu, tym lepiej. Warto rozmawiać. Mówiła pani, że wszyscy dostaniemy w kość. A może właśnie pani branża przeżyje renesans? - Przed wybuchem pandemii byliśmy na finiszu kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Tokio, zawodnicy mieli ostatnią chwilę na wyrobienie minimów. Żużel, w którym również pracuję zatrzymał się u progu startu sezonu. W sportach drużynowych sezon wchodził w okres rozstrzygnięć. W każdym wypadku sporo pracy, ale zupełnie innej. Odbywała się "face to face", mieliśmy zupełnie inny komfort zajęć. Każdy zawodnik realizował cele, jakie postawiliśmy sobie podczas treningu mentalnego. W pewnym momencie to wszystko zostało zawieszone. Czy ma pani obecnie więcej pracy niż normalnie?- Na początku mój telefon umilkł. Gdy sportowcy zrozumieli, że to nie potrwa tydzień lub dwa, jak na początku wieszczono, telefon zaczął dzwonić ze zwiększoną, wcześniej niespotykaną częstotliwością, Pierwszą reakcją była frustracja, złość, niezrozumienie. Emocje bardzo skrajne, motywowane niepewnością. Nie wiemy, kiedy życie wróci do normy, kiedy pierwszy mecz. Zaoferowała pani sportowcom darmową pomoc psychologiczną. Można do pani pisać na Facebooku oraz Instagramie.- To, o czym mówiłam - każdy oferuję to, co ma. Jest odzew, zarówno ze strony zawodników, jak i ich rodzin. Nie oszukujmy się, naszym życiem rządzi aspekt finansowy. Pandemia, w efekcie kryzys sprawią, że chociażby częściej będziemy gotować w domu niż jeść na mieście. Sportowcy z kolei będą ograniczać współpracę z trenerami, z którymi nie mogą współpracować na żywo. Zmienia się ich funkcjonowanie w społeczeństwie. W tym bardzo drażliwym czasie musimy zadbać o naszą sferę psychiczną, stąd taka inicjatywa. Cieszę się, że jest odwaga, by zgłosić się po pomoc, która jest im oferowana. Czy obecny stan sportowców można porównać do odstawienia ulubionej, pozytywnej używki? Wysiłek fizyczny powoduje wydzielanie endorfin, nazywanych hormonami szczęścia. - To, co teraz gromadzi się w głowach sportowców, to nadmiar lęku i obaw. Lęk powinniśmy redukować, jego nadmiar powoduje długotrwałe negatywne skutki dla naszego mózgu i całego organizmu. Redukować, ale jak?- Gdy nasze bytowanie ograniczyło się do czterech ścian, sportowiec powinien zadbać o regulację dnia, narzucić sobie pewną rutynę. Planować dzień, określić ramy czasowe swoich zadań do wykonania, obojętnie jak przyziemne by one nie były.Mam wrażenie, że właśnie rutyna i powtarzalność "zabijają" nas. Dzień do dnia podobny. Zabrana nam została niepowtarzalność każdej chwili, to jest w życiu najciekawsze. - Chodzi o to, by się nie rozstroić, nie siedzieć przed telewizorem do g. 3 w nocy, nie wywrócić dnia do góry nogami. Zadbać o sen, o żywienie. To banały, ale ważne. Warto zadbać o sfery do tej pory zaniedbywane, choćby o trening mentalny, tak aby być gotowym, gdy zawody z powrotem ruszą. Gdy tyle się czeka, łatwo się spalić na starcie. Ten czas zawodnicy poświęcają na sprawy, na które wcześniej nie było czasu. Na przykład nauka języków przez internet, studia online. Zadbanie o swój intelekt zwiększa pewność siebie. Aktywność zarówno fizyczna, jak i umysłowa sprawia, że lęk będzie obniżany.