- Skomentować mogę mecz co najwyżej do 70 minuty, bo potem zostałem odesłany do trybuny przez sędziego i zostałem kibicem, a nie trenerem - mówił Marcin Sasnal. - Nie zgadzam się z tą decyzją sędziego. Wcale mu nie ubliżałem, to naprawdę dziwne, że kazał mi opuścić ławkę rezerwową. Niestety, przyjazd do Kielc bardzo przypominał mi czasy komunizmu. Jakiś pan, w czerwonej kufajce [pracownik klubu Marcin Stasieczek], stał między ławkami i bardzo mi ubliżał w pierwszej połowie. Przyznaje, że nie pozostałem mu dłużny. Ale dlaczego on tam stał, nie wiem. U nas nikt nie może stać między ławkami. Ciśnienie przed meczem było bardzo duże. Przyjechaliśmy tutaj powalczyć, chociaż na oficjalnej stronie internetowej Korony przed meczem przeczytaliśmy, że kielczanie byli pewni wygranej. Chcieliśmy udowodnić, że nie jesteśmy drużyną stworzoną tylko do odcinania kuponów. Przegraliśmy, ale dziękuję chłopakom za walkę. Chciałbym tylko zapytać, dlaczego zawodnik z Kielc, Jacek Kiełb nie dostał żółtej kartki za bezsensowny faul pod naszym polem karnym? Czy nie ujrzał jej tylko dlatego, że byłaby to jego druga kartka. My kartki dostawaliśmy od sędziego bardzo często i bardzo pochopnie. Wszyscy to widzieli, mogą ocenić - czy to była brutalność? Nie, mecz wcale nie był brutalny. To kolejny pojedynek, w którym sędziowanie było przeciętne. Dostaliśmy 46 kartki w 16 spotkaniach. Dla mnie jako trenera jest to ubliżające. Moim zadaniem jest tchnąć ducha w zespół, moją ambicją było zdobyć tutaj punkty. Niestety, choć urodziłem się kilkanaście kilometrów obok Kielc, bardzo niemiło będę wspominał dzisiejszy pobyt tutaj. - Ja skoncentruje się tylko na meczu - stwierdził trener Korony, Włodzimierz Gąsior . - Nie było to piękne widowisko. Wygraliśmy, ale dzięki szczęściu, bo przy bramce Kiełba nam jego nie zabrakło. Z drugiej strony wolę takie mecze, gdy wygrywamy, a nie takie gdy gramy ładnie dla oka, prowadzimy 2:0 i tracimy trzy punkty w samej końcówce - tak było w spotkaniu z Zagłębiem. Dolcan postawił nam trudne warunki. Bardzo ciężko gra się z drużyną, która gra ambitnie, agresywnie. To nie przypadek, że nie przegrali od pięciu meczów. Dużo pracy mieli nasi obrońcy, bo rywale grali bardzo wysokim pressingiem. Ciężko nam było grać taką piłkę, jak lubimy u siebie, czyli kombinacyjną. Wszyscy dzisiaj się bardzo napracowali na to zwycięstwo, a wynik i tak do końca był wielką niewiadomą. Na szczęście wygraliśmy.