Puyol, Milito, Iniesta, Villa i Ibrahimovic - ławka rezerwowych Barcelony na rewanżowy mecz w Superpucharze Hiszpanii wyglądała imponująco. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę, że spośród wszystkich wielkich klubów, właśnie w Katalonii toczy się najzacieklejsza debata nad szczupłością kadry. Pep Guardiola ma 19 piłkarzy, resztę uzupełnia chłopakami z rezerw. W Sewilli (1-3) zagrało ich aż czterech, na Camp Nou nie było już w składzie ani jednego. Nie mogli narzekać, bo w jedenastce nie znalazło się także miejsce dla pięciu piłkarzy uznanych i wybitnych. W 55. min było 3-0 dla Barcy, kiedy na boisku pojawił się debiutant David Villa - najdroższy transfer w światowej piłce tego lata. Razem z nim do gry wszedł inny bohater mundialu w RPA Andres Iniesta. Obaj zapracowali na czwartą bramkę Leo Messiego ustawionego w roli środkowego napastnika. Guardiola widzi dla Argentyńczyka taką właśnie pozycję na boisku uznając, że tym lepiej dla drużyny, im jest on bliżej pola karnego przeciwnika. Nie mogło być dobitniejszego potwierdzenia tej teorii, niż trzy gole Messiego. Można z tego wyciągnąć wniosek, że Zlatan Ibrahimovic nie jest już potrzebny trenerowi Barcelony. Szwed, który znakomicie zagrał w Sewilli zdobywając honorowego gola, w rewanżu nie wyszedł na plac gry nawet na chwilę. "Póki co wciąż jest piłkarzem Barcelony" - mówi nowy dyrektor sportowy Andoni Zubizarreta na 9 dni przed zamknięciem okna transferowego. Różnie kluby zabiegają o Szweda, tymczasem Guardiola nie daje mu wsparcia. Już drugi raz pytany o Zlatana powiedział, że nie puści pary z ust dla dobra klubu i zawodnika. Gdyby Ibrahimovica potrzebował, mógłby to przecież ogłosić jasno. Jasno wyraził się tylko agent piłkarza mówiąc, że bardziej prawdopodobne jest opuszczenie Camp Nou przez Guardiolę, niż jego klienta. Po zakończeniu poprzedniego sezonu ten sam agent stwierdził, iż Pep musiałby być chory na głowę, by trzymać na ławce tak drogiego piłkarza. Jeśli jednak Messi będzie grał na środku ataku, Szweda czekają niewiarygodnie trudne chwile. David Villa i Bojan Krkic mogą grać jako skrzydłowi, trudno tam sobie wyobrazić dwumetrowego Zlatana. Czy Barcelonę rzeczywiście stać na to, by traktować jak "zapchajdziurę" piłkarza wartego 60-70 mln euro? Urażone ego Szweda zagrażałoby poważnie atmosferze w drużynie. Jeszcze nie zaczął się sezon, a Leo Messiego zaliczył już pierwszy hat trick - i to w meczu z drużyną, która ma być w Primera Division trzecią siłą. Niewiarygodne, gdy przypomnimy sobie jego czczy wysiłek, by zdobyć choć jedną bramkę na mundialu w RPA dla Argentyny. Kiedy dotknie stopami Camp Nou, zdaje się dostawać skrzydeł - nie musi nawet grać nadzwyczajnie, by taki bramkarz jak Andres Palop nie zaznał spokoju choć przez chwilę. Wyobrażam sobie jak się z tym czuje Ibrahimovic, a może także David Villa, który mówił niedawno, że przyjeżdża do Barcelony zdobywać gole, bo do tego nadaje się najlepiej. Skuteczność Messiego u Guardioli przekracza jednak wszelkie granice. Drużyna z Katalonii (w eksperymentalnym składzie) mocno postraszyła rywali. 4-0 to ciężkie lanie dla Sevilli, która od Superpucharu Europy sprzed czterech lat tradycyjnie uchodzi za niewygodnego rywala dla niej. To ona zakończyła triumfalny marsz Guardioli jako trenera - zimą eliminując Barcę z Pucharu Króla. Jeśli ktoś stał się od tamtej pory silniejszy, to jednak zdecydowanie Barcelona. Zanim porażka w półfinale Champions League z Interem zdołała wstrząsnąć piłkarzami Guardioli, już siedmiu z nich odbudowało morale tytułem mistrzów świata. Wciąż są dla rywali w Europie wzorem i punktem odniesienia. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu