"Kolejorz" postawił na Mariusza Rumaka, a "Biała Gwiazda" na Michała Probierza. Przekonamy się, kto skuteczniej wybrnie z kryzysu, który jest dotkliwy. Dość powiedzieć, że w T-Mobile Ekstraklasie punkt więcej ma Podbeskidzie Bielsko-Biała. Chwała Podbeskidziu! Beniaminek po 19. kolejkach jest pewny utrzymania, zajmując 6. miejsce z 29 punktami. Lech Poznań i Wisła Kraków mają tych punktów 28, co jest kompromitacją wymiaru sportowego tych klubów w ostatnich miesiącach. Podbeskidzie - prowadzone przez trenera Roberta Kasperczyka - gra bez żadnych kompleksów. Budżet klubu z Bielska-Białej to zaledwie 12 milionów złotych, czyli pięć-sześć razy mniej niż Lecha i Wisły. A realne możliwości "Kolejorza" i "Białej Gwiazdy" są jeszcze większe w oparciu o biznesowy zmysł Jacka Rutkowskiego i Bogusława Cupiała... Jednak ostatnio Lech Poznań to pasmo fatalnych wyborów. Pozostawienie Baska Jose Marie Bakero okazało się przekleństwem dla klubu, który rok temu był uwielbiany przez rzeszę kibiców z Wielkopolski. Zatrudnienie na stanowisku dyrektora sportowego Andrzeja Dawidziuka okazało się fikcją. Już wcześniej za politykę transferową odpowiadał syn właściciela, Piotr Rutkowski. Stąd brały się nieporozumienia już na koniec współpracy z Franciszkiem Smudą, a więc ponad trzy lata temu. Co ciekawe Rutkowski ma zmysł do dobrych piłkarzy, o czym świadczą Robert Lewandowski, czy Artjom Rudniew (to że się myli, to normalne, mylą się i w Barcelonie, Bayernie, czy Manchesterze United - chodzi o proporcje pomyłek do udanych transakcji). Po zwolnieniu Bakero Lech miał na wyciągnięcie ręki miał dwóch czołowych polskich trenerów - Czesława Michniewicza (kiedyś z powodzeniem pracował już w Lechu, sięgając po Puchar Polski), czy Michała Probierza. Jednak z żadnym z nich nie nawiązał nawet dialogu. Klub podstawił na Mariusza Rumaka, zupełnie nie konsultując tego z Dawidziukiem... 34-letni Rumak jest chwalony przez ludzi, którzy go znają. Jednak został rzucony na głęboką wodę. Mówiąc obrazowo - woda jest głęboka, ale w dodatku przeraźliwie zimna, a także wieje lodowaty wiatr. Rumak ma ograniczone możliwości, jeśli chodzi o poprawę przygotowania fizycznego, rzecz jasna także o personalia, czy taktykę. Już 20 marca - po trzech meczach z Wisłą - będziemy wiedzieć, czy dał zespołowi właściwy impuls... Pikanterii dodaje fakt, że Bogdan Basałaj - prezes Wisły - próbując ratować sezon sięgnął po Probierza, niechcianego w Poznaniu. W moim przekonaniu całe nieszczęście pod Wawelem zaczęło się od zwolnienia Holendra Roberta Maaskanta. Para dyrektor sportowy Stan Valckx - Maaskant to był przemyślany, ciekawy wariant. Wariant, którego nie powinna podważać jedna, czy druga porażka w lidze. Basałaj, prezentując Kazimierza Moskala, mówił "o naszym Pepe Guardioli". Jednak Moskal od wielu lat związany z Wisłą - najpierw jako zawodnik, a później asystent trenerów - został "spalony" w ciągu kilku miesięcy. Okazało się, że jego wpływ na zespół jest ograniczony, a liczba porażek w lidze zastraszająca (na siedem meczów aż cztery bez wywalczenia choćby punktu). Probierz wkraczał już dwa razy w tym sezonie w roli strażaka - najpierw do ŁKS-u, a później do Arisu Saloniki. Beniaminka z Łodzi ożywił błyskawicznie, w Grecji też sobie radził, choć sytuacja była ekstremalna - zbieranina 30 piłkarzy, a dodatku problem językowy. W Wiśle też jest reprezentacja świata, na którą trzeba zadziałać w najbliższych tygodniach - inaczej na Reymonta będzie kolejna rewolucja kadrowa, obejmująca wszystkie stanowiska... Chwała Podbeskidziu, gdzie od grudnia 2009 roku spokojnie pracuje Kasperczyk, sprowadzając piłkarzy za grosze! PS. Informacja dla Czytelników blogu "a bramki są dwie" - o Franciszku Smudzie napiszę na dniach, piłkarskie życie toczy się tak szybko, że chciałem zabrać głos w sprawie zmian w Lechu i w Wiśle. <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/?id=2214529">Czytaj teksty Romana Kołtonia i dyskutuj z nim na blogu</a>