Najpierw cytat z wywiadu dla "Gazety Wyborczej". Robert Maaskant był łaskaw powiedzieć Piotrowi Jaworowi: "Łatwo nie będzie, bo w grupie mamy drużyny, które mają szansę na wygranie LE. Gdy patrzę na grupę LM, w której zagra APOEL, to być może jest nawet trochę słabsza od naszej, choć to oczywiście mocne zespoły". Kpi, czy o drogę pyta? Nie mówię, że grupa K Ligi Europejskiej, w której znalazła się Biała Gwiazda, jest łatwa. Rywalami zespołu prowadzonego przez Maaskanta są - wicemistrz Holandii, Twente Enschede, wicemistrz Danii - Odense BK, a także 8. zespół ligi angielskiej - Fulham. Tyle, że APOEL Nikozja - mistrz Cypru, z którym Wisła przegrała IV rundę eliminacji Ligi Mistrzów - w grupie G Ligi Mistrzów mierzy się z gigantami. Z mistrzem Rosji, Zenitem St. Petersburg. Zespół, który w poprzedniej edycji Ligi Europejskiej zagrał w 1/8 finału, prowadzi Włoch Luciano Spalletti. Doprawdy za pieniądze Gazpromu można zbudować silną kadrę. Wydaje się jednak, że jeszcze silniejszym składem dysponuje Szachtar Donieck, ćwierćfinalista poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Drużyna z Ukrainy - od 2004 roku prowadzona przez Rumuna Mirceę Lucescu, a sponsorowaną przez Rinata Achmetowa - niedawno wygrała Puchar UEFA. Na tle Zenita i Szachtara wyróżnia się jeszcze mało znany w Polsce zespół FC Porto, ostatni triumfator Ligi Europejskiej. Odszedł co prawda trener Andre Villas-Boas, a także Kolumbijczyk Radamel Falcao, ale trener Vitor Pereira dysponuje nadzwyczaj silnym kolektywem - na czele z Brazylijczykiem Hulkiem. Naprawdę zestawu Twente, Odense, Fulham nie sposób porównać do Zenita, Szachtara oraz Porto. Po meczu z Odense, w którym Wisła była wyraźnie słabsza od zespołu z Danii, Maaskant powiedział: "W drugiej połowie zaczęliśmy dominować, doprowadziliśmy do remisu. Graliśmy nawet o zwycięstwo. Straciliśmy jednak drugiego gola. Według mnie był wtedy faul na Pareice. O ile wiem, jeśli ktoś w pcha bramkarza dwoma rękami w polu bramkowym, to jest to faul. Nie wiem, może coś się ostatnio w tym zakresie zmieniło". Nie nic się nie zmieniło. Tyle, że Maaskant potrzebuje okularów. Na gwałt. A także wyważonego spojrzenia na to, co się dzieje. Jeśli ktoś kogoś pchał w polu bramkowym, to Estończyk Siergiej Pareiko rywala. To po pierwsze. A po drugie - jego zawodnicy zachowali się, jak przedszkolaki. "Poskarżę się pani wychowawczyni" - sygnalizowali, gdy piłka latała w polu bramkowym. Z czego w końcu skorzystał Nigeryjczyk Peter Utaka. W czwartek Wisła była słabsza od Odense. Owszem, przy odrobinie szczęścia mogła prowadzić 2-1, ale taki jest futbol. Przy trochę większym niefarcie, przegrałaby spotkanie z Odense 1-5, do przerwy tracąc trzy albo nawet cztery gole. Doświadczenie Ligi Europejskiej jest cenne - dla klubowej kasy choćby. Jednak może być też brutalne. Gdy ogląda się taki mecz, jak Wisła - Odense. I jeszcze słucha w Polsacie Futbol Serba, Ivicę Ilieva, który oświadczył Marcinowi Lepie ni mniej ni więcej: "Po tym, jak nie zakwalifikowaliśmy się do Ligi Mistrzów, to priorytet ma Ekstraklasa". Następny, który kpi, czy o drogę pyta? Lech Poznań - na wpływach z UEFA, a także na biletach - zarobił w poprzedniej edycji Ligi Europejskiej 5 milionów euro. Lekko licząc. I taki musi być cel dla Wisły Kraków. A że będzie trudno? To widać już po pierwszym spotkaniu... <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/">Codziennie jeszcze więcej informacji i komentarzy na blogu "a bramki są dwie" Romana Kołtonia</a>