Władimir Kliczko (55-3, 49 KO) nie przejmuje się kolejnymi prowokacjami obozu Davida Haye'a (25-1, 23 KO), z którym zmierzy się w sobotni wieczór w Hamburgu. Mistrz świata federacji IBF, IBO i WBO w kategorii ciężkiej podkreśla, że zachowanie Brytyjczyka nie jest dla niego czymś nowym, gdyż ten swoją "kampanię" prowadzi już od dawna. - To część kampanii nieokazywania szacunku, którą Haye prowadzi już od dwóch lat. Mam na myśli prowokacyjne obrazki na koszulkach i tym podobne - powiedział Ukrainiec. - Mam nadzieję, że Haye dotrzyma obietnicy, którą dał mojemu bratu i po zakończeniu pojedynku mimo wszystko przyjdzie na konferencję prasową - dodał Kliczko, który przez wielu ekspertów jest uważany za faworyta sobotniej walki. Mimo że do walki pozostało już tylko kilkadziesiąt godzin, 35-letni Ukrainiec wciąż poddaje w wątpliwość chęć Haye'a, mistrza świata organizacji WBA do stanięcia z nim w szranki. - Haye mówi, że ma "specjalny plan" i obiecuje zaprezentować coś, czego się nie spodziewam. Widzę, że aż kipi z niego adrenalina. Mam nadzieję, że nie spóźni się na walkę, tak jak spóźnił się na poniedziałkową konferencję prasową - powiedział Kliczko. - Całe szczęście, że na ring ma wyjść jako pierwszy. Przynajmniej nie będę musiał stać w ringu i czekać, a na koniec tłumaczyć się przed publicznością - zakończył Władimir, którego styl walki i charakterystyczny sposób wyprowadzania ciosów sparodiował na czwartkowym pokazowym treningu Adam Booth, trener i zarazem menedżer 30-letniego Haye'a.