- Za te sytuacje mamy duże pretensje do siebie, później staraliśmy się za wszelką cenę odrobić straty. W drugiej części mieliśmy przewagę, ale sporo musieliśmy się napracować na gola kontaktowego. Szkoda tego meczu, bo chcieliśmy wygrać przede wszystkim dla kibiców. Na pewno mecz nie był w dobrym stylu, ale awans jest - kontynuował zmęczony obrońca, ocierając pot z czoła. - Uśpił nas chyba wynik pierwszego spotkania. Przeciwnik naszą słabą czujność wykorzystał, właśnie przy stałych fragmentach gry. Plan na ten mecz był inny. Wiedzieliśmy, że sytuacje stworzymy, bo przeciwnik musiał się tutaj odkryć. Sytuacje były, ale nie potrafiliśmy ich zamienić na gole, niestety - dodał rozczarowany i smutny piłkarz. - Pierwsze dwadzieścia minut spotkania toczyło się pod nasze dyktando. Mieliśmy sytuację. Później niepotrzebnie oddaliśmy pole gry przeciwnikowi. Przeciwnik wykorzystał naszą słabość, zagrał tak, jak my w pierwszym meczu, czyli dwa stałe fragmenty gry - zamienił na bramki - kończy Marcin. Po chwili błyskawicznie ze smutną miną podążając do szatni. Łukasz Klin, Wronki