Kikut na początku grudnia uległ groźnemu upadkowi ze schodów, wskutek którego złamał kość czaszkową. - Marcin rozpoczął właśnie trening aerobowy, ale na razie trudno ocenić kiedy będzie mógł powrócić do gry. Uraz czaszkowo-mózgowy wymaga całkowitego wygojenia i nie ma sensu przyspieszać terminu powrotu - mówi lekarz Lecha Poznań, dr Tomasz Piontek. Bardzo długo trwał u zawodnika proces powrotu do zdrowia, który umożliwiałby rozpoczęcie rehabilitacji, dlatego "Kiki" nie ukrywa, że już nie mógł się doczekać. - Cieszę się bardzo, że wreszcie mogę rozpocząć treningi. Już dosyć się należałem i teraz czas powrócić do formy. Chcę przygotować organizm do większego wysiłku, jaki będzie na obozie w Turcji, gdzie bardzo chciałbym pojechać. Nie ukrywam, że na początku na pewno będę grał w podobnym kasku jak ten, którego używa Petr Czech. Nie chcę ryzykować i nie pozwolę, aby uraz mi się odnowił - powiedział obrońca "Kolejorza", Marcin Kikut. W dobrą stronę zmierza także rehabilitacja Jakuba Wilka, który podczas gry w siatko-nogę uszkodził sobie bark. - Wszystko przebiega zgodnie z planem, ale pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć. Gra na razie jest dla niego zbyt niebezpieczna, bowiem każdy upadek mógłby spowodować kolejne uszkodzenie torebki stawowej - mówi doktor Piontek. Wilk dwa tygodnie temu pozbył się temblaka i rozpoczął bardziej intensywną rehabilitację. Pomocnik Lecha na siłowniach i basenach spędza cztery godziny dziennie, ale mimo to jest mało prawdopodobne, aby z resztą drużyny pojechał na obóz do Turcji - Na razie wydaje się to bardzo wątpliwe. Wciąż nie mogę trenować na pełnym zakresie, a jak miałbym tam jechać ćwiczyć indywidualnie to jest to trochę bez sensu. W Poznaniu wszystko jest na miejscu i równie dobrze mogę się tu rehabilitować. Jeśli jednak będę mógł wzmożyć treningi to pojadę do Turcji - powiedział pomocnik Lecha, Jakub Wilk. Oprócz dobrych, są też nieco mniej optymistyczne wieści z hiszpańskiego zgrupowania "Kolejorza". Grzegorz Wojtkowiak zamiast jechać na trening musiał w piątek zostać w hotelu. Na szczęście pauza nie jest spowodowana żadnym urazem. Obrońcy Lecha mocno we znaki dała się fatalna pogoda, która przez pierwsze kilka dni panowała w La Mandze. - Grzegorz jest trochę przeziębiony. Dlatego dostał dziś leki i został w łóżku - mówi fizjoterapeuta Lecha, Marcin Lis.