Pierwszy Polak w finale NBA grał przez 20 minut i w tym czasie zdobył 4 punkty oraz zanotował 8 zbiórek, 4 bloki i 2 przechwyty. Momentami sprawiał lepsze wrażenie niż zawodnik, którego zastępuje - Dwight Howard (12 punktów i 15 zbiórek, ale tylko 1 z 6 trafionych rzutów z gry). "Jest pan z Polski? To tak samo jak Marcin Gortat - nasz Polski Młot. Uwielbiamy Gortata w Orlando - to świetny zawodnik. Wszyscy mamy nadzieję, że zostanie w drużynie na kolejny sezon" - powiedziała PAP rozentuzjazmowana Natalie. Sam zawodnik jeszcze nie wie co czeka go w przyszłości. Udane występy w fazie play off praktycznie zagwarantowały mu wiele atrakcyjnych ofert. Z kolei dobra gra w finale może zaowocować bardzo lukratywnym kontraktem. "Będę występował tam, gdzie będą mnie chcieli. Staram się grać w koszykówkę i wygrać mecz. Dziś przegraliśmy i ja mam w głowie jedynie myśli co poprawić, żeby zwyciężyć w następnym. O kontrakty martwi się mój menadżer" - zapewnił Gortat. Większość kibiców zebranych w niewielkim sektorze pod dachem hali Stapels Center ubrana była w czerwone peleryny - to sposób na uhonorowanie Dwighta Howarda, który sam nazywa się "Supermanem". Lider Magic założył strój komiksowego superbohatera na dwa konkursy wsadów (jeden z nich wygrał). "Nie można powiedzieć, że Marcin gra lepiej od Dwighta. Zresztą po co takie porównania - tworzą jeden zespół, mają jeden wspólny cel - mistrzostwo NBA" - podkreśliła Audrey. Fani Magic zaczęli spotkanie od głośnego dopingu - było ich słychać mimo iż w hali było ponad 18 tysięcy fanów rywali. Tylko po pierwszej kwarcie mieli powody do zadowolenia - drużyna z Orlando prowadziła dwoma punktami. W kolejnych odsłonach lepsi byli Lakers i kibice z Florydy wychodzili z hali z opuszczonymi głowami. ZOBACZ TAKŻE: "KOBE BYŁ FANTASTYCZNY" ZOBACZ TAKŻE: KOBE POZA ZASIĘGIEM ORLANDO ZOBACZ TAKŻE: ŻÓŁTO-FIOLETOWE MIASTO ANIOŁÓW