Walka odbyła się na dystansie pięciu rund. Wszyscy czterej sędziowie opowiedzieli się za zwycięstwem Brazylijczyka. Tym samym Santiago pozostał mistrzem organizacji Sengoku. Było to już drugie starcie obydwu zawodników. W listopadzie ubiegłego roku, Khalidov pokonał Santiago przez TKO w pierwszej rundzie. - Drugą, trzecią i czwartą rundę wygrałem. Dużo uderzałem, było ground and pound. Cóż poradzić, sędziowie widzieli to inaczej. Tak już jest, gdy się bijesz z mistrzem, musisz mieć wyraźną przewagę lub go znokautować. Poza tym nie zawsze się wygrywa. Zmęczony nie jestem, chociaż zaczynało mi brakować sił w ostatniej rundzie. Ale to dlatego, że w poprzednich narzuciłem duże tempo walki - wyznał Khalidov, cytowany przez oficjalny serwis KSW (konfrontacja.com). - Trzy rundy należały do Mameda. Mimo, że w drugiej Santiago założył kimurę to i tak przewaga była po stronie naszego fightera. Nie będę zwalać winy na nikogo, ale wynik tego pojedynku powinien być inny. Po raz kolejny sprawdziło się, że w walce z mistrzem trzeba go znokautować - powiedział zaraz po walce współwłaściciel Federacji KSW, Maciej Kawulski. - Nie udało się zdobyć mistrzowskiego pasa. Przegraliśmy na punkty po super ciężkiej walce. Decyzja sędziów była niesłuszna i wszyscy tak mówią. Mówi się trudno. Ten pojedynek nauczył nas dużo i zamierzamy tutaj wrócić, by podbić Japonię - dodał współwłaściciel Federacji KSW, Martin Lewandowski.