Karyn zdominowała kobiecy hokej, była największą gwiazdą olimpijskiego turnieju w Nagano, gdzie panie po raz pierwszy grały w hokeja. W sześciu meczach w Nagano Bye strzeliła pięć goli, dołożyła do nich trzy asysty i poprowadziła USA do złotego medalu. W Salt Lake City Bye ze swą ekipą zdobyła "srebro", a w Turynie - "brąz". - Moja kariera zaczęła się jeszcze w latach 80. XX wieku. Na igrzyskach olimpijskich w Lake Placid oglądałam wszystkie mecze i tak mi się spodobały, że zaczęłam grać w hokeja z bratem. Wtedy powiedziałam sobie, że chcę również zagrać na olimpiadzie i zdobyć złoto. 18 lat później moje marzenie się spełniło - opowiadała Karyn Bye. - Cztery lata później, na naszym lodzie w Salt Lake City nie udało się zdobyć "złota". Wcześniejszych osiem meczów wygrałyśmy z Kanadą, ale przegrałyśmy akurat ten jeden w finale. Później do mojego medalowego dorobku dorzuciłam jeszcze "brąz" z Turynu - mówiła. - Nigdy mi się nie śniło, abym trafiła do Hall of Fame w USA (w 1998 r. została tam powołana cała kobieca drużyna - przyp. red.), a tymczasem udało mi się trafić do tej, najważniejszej - międzynarodowej. Chciałam podziękować wszystkim dziewczynom z drużyny, bez których nie osiągnęłabym żadnego sukcesu, a także IIHF-owi, którzy zrobił wiele, aby kobiety mogły grać w hokeja na olimpiadzie - dodała Karyn. Słowa podzięki skierowała też do rodziny - męża Cala, a także dzieci i rodziców. Mówiąc o mamie i tacie z trudem powstrzymywała łzy: - Rodzice byli ze mną od początku i są cały czas, jestem im wdzięczna, że mnie tak wychowali na hokeistkę. Michał Białoński Korespondencja z Bratysławy