ZOBACZ MINUTA PO MINUCIE, JAK LEGIA MĘCZYŁA SIĘ Z ŁKS Pierwsza połowa tego meczu była nudna jak flaki z olejem. Piłkarze przy piknikowej pogodzie ruszali się niemrawo po zielonej murawie. Gdyby ktoś postawił im na boisku koszyk piknikowy, z pewnością woleliby usiąść i zjeść kanapkę popijając oranżdadą, zamiast uganiać się za niesforną piłką. Na dobrą sprawę w pierwszych 45 minutach mieliśmy dwie sytuacje warte odnotowania. Pierwsza to atak ŁKS, kiedy po dalekim wrzucie z autu Hajty, piłkę głową zgrał Adamski, a "główka" Denicia zmierzała do bramki. Na drodze piłki stanął jednak Mucha, który jakimś cudem sparował uderzenie łodzianina. Kilka minut przed przerwą z dystansu pięknie uderzał Borysiuk, ale piłka o kilkanaście centymetrów minęła poprzeczkę. Warto jeszcze odnotować sytuację Takesure Chinyamy, który spudłował z odległości jednego (sic!) metra od bramki. Napastnik z Zimbabwe zamiast do siatki, trafił w... słupek. Inna sprawa, że po podaniu Rockiego i tak był na spalonym. O dziwo mimo słabej gry piłkarzy z trybun nie było słychać narzekań. Kibice ŁKS nie mieli nic do powiedzenia, bo na Łazienkowską nie zostali wpuszczeni, zaś fani Legii bawili się na trybunach niczym na karnawale w Rio. Druga połowa to nieco bardziej żwawe ataki Legii, ale tempo spotkania wciąż nie było oszałamiające. Bramce ŁKS tuż po przerwie zagroził ponownie Ariel Borysiuk, który po rozegraniu rzutu rożnego otrzymał piłkę na 16 metrze. Po przyjęciu uderzył bez zastanowienia, ale trafił w słupek! Po chwili znakomitą okazję po błędzie w obronie Legii miał Dejan Denić, lecz świetnie interweniował Jan Mucha. Słowak sparował piłkę podcinaną przez napastnika ŁKS. Po tej okazji atakowała Legia, ale na dobrą sprawę, poza miażdżącą przewagą w pozsiadaniu piłki nie stwarzała sobie dogodnych sytuacji do strzelenia gola. I gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się podziałem punktów, w ostatniej minucie doliczonego czasu gry rzut rożny wykonywał Maciej Iwański. Dośrodkował mocno w pole karne, gdzie do główki skakało kilku zawodników. Skoczył do piłki także Robert Sierant, ale tak niefortunnie, że karkiem skierował ją do bramki Bogusława Wyparły. Po chwili "Sierżant" padł zrozpaczony na murawę, a piłkarze Legii mogli się cieszyć ze zwycięstwa po ostatnim gwizdku sędziego. Legia Warszawa - ŁKS 1:0 (0:0) 1:0 Robert Sierant (90+3-samobójcza-głową). Żółta kartka - Legia Warszawa: Jakub Rzeźniczak, Dickson Choto. ŁKS Łódź: Tomasz Hajto, Mladen Kascelan, Tadas Papeckys. Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin). Widzów 4 000. Legia Warszawa: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Pance Kumbev, Dickson Choto, Tomasz Kiełbowicz - Piotr Rocki (46. Miroslav Radović), Roger Guerreiro, Ariel Borysiuk (76. Krzysztof Ostrowski), Piotr Giza, Maciej Rybus (68. Maciej Iwański) - Takesure Chinyama. ŁKS Łódź: Bogusław Wyparło - Tadas Papeckys, Tomasz Hajto, Marcin Adamski, Nerijus Radżius - Mladen Kascelan, Marcin Smoliński (86. Dejan Ognjanović), Robert Sierant, Jakub Biskup - Dejan Djenić (80. Robert Łakomy), Tomasz Ostalczyk (70. Labinot Haliti). W innych meczach 26. kolejki ekstraklasy: LECH POZNAŃ - RUCH CHORZÓW 1:1 PIAST GLIWICE - WISŁA KRAKÓW 1:1 GKS BEŁCHATÓW - POLONIA BYTOM 3:1 ARKA GDYNIA - ŚLĄSK WROCŁAW 3:3 JAGIELLONIA BIAŁYSTOK - ODRA WODZISŁAW 1:2 GÓRNIK ZABRZE - LECHIA GDAŃSK 2:0 CRACOVIA - POLONIA WARSZAWA 1:0