Jak przyjąłeś środowe decyzje selekcjonera? - Ktoś musiał odpaść. Ciężko powiedzieć kiedy trener podjął decyzję i czym się sugerował. Każdy z nas się z tym liczył, że trzech chłopaków musi odpaść, ale ważne jest to, że każdy szanuje decyzje trenera. Ciężko było wywalczyć miejsce w kadrze? - Myślę, że rywalizacja była wyrównana i trener mówił o tym otwarcie. Selekcjoner najpierw miał jakieś typy, a później je zmieniał. Każdy na treningach starał się go przekonać do swojej osoby. Dla mnie ważne jest to, że znalazłem się w 23-osobowej kadrze. To co teraz powalczysz o miejsce w wyjściowym składzie? - Krok po kroku - mówi nasz trener. Ja też stawiam takie kroki. Najpierw byłem w grupie 26 zawodników, teraz znalazłem się w wąskiej kadrze, zatem czas na kolejny krok, czyli zagrać w pierwszej jedenastce. Dużo otrzymałeś gratulacji? - Sporo, głównie od rodziny i znajomych. Z Wisły nikt mi nie gratulował, ale to dlatego, że wszyscy są na wakacjach. Myślisz, że na zgrupowaniu w Donaueschingen wywalczyłeś awans, czy wcześniej, np. w meczu na Cyprze, gdzie strzeliłeś bramkę? - Na powołanie pracuje się dłuższy czas i z pewnością nie tylko to zgrupowanie było decydujące. Chociaż tutaj w Niemczech też trzeba było potwierdzić swoją przydatność, bo trener bardzo na nas liczył. Czy po nominacjach presja jest mniejsza? Czy też obawy o miejsce w kadrze, zastąpiło myślenie o pierwszym meczu? - Do meczu jest jeszcze dziesięć dni i stres na pewno jest coraz większy. Każdy z nas będzie teraz walczył o miejsce w pierwszej jedenastce. Marzenia się spełniają, prawda? - Tak, bo kiedyś marzyłem o tym, żeby grać w reprezentacji Polski. Teraz staję się to realne i do tego jadę na mistrzostwa Europy. Muszę jednak stawiać sobie wyższe cele i zapewniam, że je sobie stawiam. Liczę, że będę grał na tych mistrzostwach. Podobno zmieniasz klub na Torino? - Na razie nic o tym nie wiem. O wszystkim dowiaduję się z gazet. Jestem zawodnikiem Wisły i na razie tak to wygląda.