"Byłbym zainteresowany funkcję menedżera reprezentacji, ale dotychczas nikt, poza dziennikarzami, nie dzwonił do mnie w tej sprawie. Poza tym, o ile mi wiadomo, Jan de Zeeuw pozostał na tym stanowisku. A tak w ogóle mam inne sprawy na głowie, bowiem remontuję dom w Poznaniu i właśnie jestem na etapie wyboru mebli" - powiedział 37-letni Juskowiak. W najbliższych dniach Wydział Szkolenia PZPN ma przedstawić trenerowi Leo Beenhakkerowi listę trenerów, z której Holender wybierze sobie najbliższych współpracowników w sztabie szkoleniowym. Zmiana ma nastąpić także w ścisłym kierownictwie drużyny narodowej, choć dotychczasowy menedżer De Zeeuw utrzymuje, że z PZPN wiąże go umowa. Tymczasem władze związku w tej roli widziałyby któregoś z byłych reprezentacyjnych piłkarzy. W gronie kandydatów jest Juskowiak - król strzelców igrzysk olimpijskich w Barcelonie. "Podobno Beenhakker stwierdził, że chciałby aby De Zeeuw został, więc w tej sytuacji zmiany na siłę byłyby niewskazane, bo wówczas współpraca z selekcjonerem mogłaby układać się nie najlepiej. Tak więc ewentualny następca miałby utrudnione zadanie. A przecież trener i dyrektor, czy inaczej nazywając menedżer kadry, wiele decyzji muszą podejmować wspólnie, z tym że ostateczne zdanie należy do szkoleniowca. Współpraca musi być bliska. Może nie musieliby zawsze mówić jednym głosem, ale się szanować - uważa Juskowiak, mający za sobą występy m.in. w Sportingu Lizbona, Olimpiakosie Pireus, Borussii Moenchengladbach i VfL Wolfsburg. Na pytanie, czy podjąłby się pracy w roli menedżera "biało- czerwonych", Juskowiak odpowiada "tak". "Widziałbym się na tej funkcji, jednak póki co nie znam dokładnie zakresu obowiązków, musiałbym porozmawiać z selekcjonerem. Mam doświadczenie, kontakty, poruszam się w świecie bez problemów. Nie jestem osobą anonimową w Europie. Poza tym to taka praca, która umożliwiałaby mi mieszkanie na stałe w Poznaniu i nie wiązałaby się z przeprowadzką" - dodał. Menedżerem reprezentacji Niemiec jest były zawodnik Oliver Bierhoff. "W zespołach, w których grałem, dyrektorami sportowymi także w większości byli dawni piłkarze. Tylko na początku w Wolfsburgu tymi sprawami zajmował się pracownik koncernu nie związany wcześniej z futbolem. Bardzo dobrze sobie radził do momentu, kiedy pojawiły się w klubie duże pieniądze i presja. Odszedł po błędzie nie swoim, a kierownika drużyny, który nie dopatrzył się, że jeden z naszych zawodników bronił barw innej drużyny w pierwszej fazie Pucharu Niemiec i u nas nie powinien grać. Karą było zdyskwalifikowanie VfL. Z kolei w Stanach Zjednoczonych, w New York/New Jersey Metrostars zajęciami menedżera zajmował się wiceprezes" - stwierdził Juskowiak. Andrzej Juskowiak zwrócił uwagę, że dyrektor reprezentacji to także w pewnym sensie mediator. "Czasem trzeba łagodzić napięcia między trenerem a zawodnikami, z których wszyscy chcieliby grać w podstawowym składzie. Ostatni taki przykład to Tomasz Kuszczak. Oczywiście, przeważające byłyby zajęcia organizacyjne, których jest sporo. - W Niemczech rola dyrektora sportowego jest powiązana z wynikami. Jeśli ich nie ma, odchodzi najpierw szkoleniowiec, a za chwilę właśnie menedżer. To słuszne, bo obaj podejmują na co dzień strategiczne decyzje np. w kwestiach transferowych" - przyznał 39- krotny reprezentant Polski, która ostatnio zajmował się m.in. komentowaniem meczów piłkarskich w telewizji.