Jodłowiec był już wcześniej przymierzany do kadry. Dobra gra w Groclinie Dyskobolii Grodzisk, a później w Polonii Warszawa nie umknęła uwadze trenerowi Leo Beenhakkerowi. "Różne rzeczy stawały na przeszkodzie. Wcześniej przyplątały się jakieś kontuzje, po nich też nie zawsze też byłem w najwyższej formie. Cieszę się jednak, że w końcu mogłem przyjechać" - powiedział Jodłowiec. Piłkarz nie ukrywał, że podczas pierwszych zajęć była lekka trema. "Ale taka pozytywna. Zresztą bardzo szybka minęła. Gram już długo w piłkę, więc jestem w stanie sobie poradzić w każdej sytuacji" - podkreślił obrońca Polonii Warszawa. Zdaje sobie sprawę, że dopiero debiutuje w reprezentacji, więc nie jest też faworytem do wyjścia w podstawowej "11". "Chcę walczyć o miejsce w składzie. Jeśli się nie uda teraz, to może następnym razem. Moi koledzy z Polonii żegnali mnie mówiąc +daj z siebie wszystko+. I tak staram się pracować, a z każdym kolejnym dniem na zgrupowaniu jest chyba coraz lepiej. Mam nadzieję, że moja kariera reprezentacyjna nie zakończy się na meczach z Czechami i Słowacją. Jestem cierpliwy i wierzę, że w końcu dostanę szansę" - zaznaczył. Niewiele brakowało, a latem Jodłowiec zostałby jednym z bohaterów transferowego lata. O piłkarza "Czarnych Koszul" pytało się włoskie Napoli, ale do podpisania kontraktu nie doszło. Sam piłkarz nie żałuje, że podjął decyzję o pozostaniu w Polsce. "Gdy jeszcze było otwarte okienko transferowe, to żyłem tym tematem. Dziś już powoli o nim zapominam i decyzji nie żałuję. Mam dopiero 23 lata, a w ekstraklasie gram dopiero od półtora roku. Napoli to czołowa drużyna ligi włoskiej i niełatwo byłoby przebić się do składu. Nie chciałem podzielić losu innych zawodników, którzy po wyjeździe do zagranicznego klubu, twardo spadali na ziemię. Jeżeli temat mojego transferu wróci, nie wykluczam, że może wówczas się zdecyduję" - podsumował Jodłowiec.