Paskudny wypadek Szymona Syrzistie podczas sobotniego treningu, nocna burza połączona z ulewą, deszcz padający okresowo także w dniu zawodów, zalepione błotem i nieczytelne numery startowe, a z tym związane problemy z ustaleniem właściwej klasyfikacji w niektórych kategoriach oraz skrócony interwał czasowy pomiędzy startującymi zawodnikami, który miał usprawnić i przyspieszyć rozpoczęcie przejazdu finałowego, a spowodował skutek wręcz odwrotny. O czymś zapomniałem? Najłatwiej byłoby wszystko zrzucić na barki nieprzewidywalnej aury, ale po co? Było trudno. Dla wszystkich. Tym większa więc satysfakcja tych, którzy wystartowali, dojechali do mety, a na pudle i tak znaleźli się najlepsi, dla których każde warunki są dobre. Z pierwszego miejsca szczególnie cieszył się Marcin Ziemecki, który wygrywając kategorię masters rzucił na mecie: - No a gdzie miałem wygrać jak nie w mojej ulubionej Wierchomli? Wiedziałem, że albo tu, albo nigdzie. Znam tu przecież każdy kamień. No i tak, dzięki "Ziomalowi" poznaliśmy receptę na wygrywanie w Wierchomli. Najpierw trzeba ją polubić, a potem dokładnie poznać..:-) Natomiast patentem na wygrywanie, nie tylko w Wierchomli zresztą, nie chciał się podzielić Maciej Jodko, który jako jedyny w całej stawce, zjechał od startu do mety w czasie poniżej 3 minut. Sporych emocji dostarczyła walka w kategorii kobiet, w której Ania Sojka atakująca z drugiej pozycji po przejeździe eliminacyjnym, jako jedyna wykręciła czas poniżej 4 minut i wygrała z powracającą do wysokiej formy, także Anią, ale Rucińską. Dosyć daleko za nimi są pozostałe "niewolnice" polskiego zjazdu, ale cieszy, że ich stawka nie maleje, a wręcz przeciwnie. Wolno, ale stale rośnie. Wielkiej rzeczy dokonał, zaledwie 16-letni Sławomir Łukasik z Wieliczki, który na "hardtailu" zjechał w eliminacjach, w czasie, który dałby mu?, 5 miejsce w Elicie. W przejeździe finałowym był już nieco wolniejszy, ale i tak zwyciężył i z miną niewiniątka dumnie wskoczył na najwyższy stopień podium. Był to już jego drugi sukces w Wierchomli, zdecydowanie więc prowadzi w klasyfikacji Pucharu Wierchomli. Z kolei dla Arama Raoofa z Mydlnicy zawody w Wierchomli okazały się z jednej strony pechowe, z drugiej zaś szczęśliwe. Najpierw Aram nie doleciał na jednej z ziemnych hop, a upadek przypłacił kontuzją i wycofaniem się z konkurencji. Szczęście jednak całkiem o nim nie zapomniało, bowiem uśmiechnęło się do niego w losowaniu jednego z trzech zgrabnych rowerów Rambler z tegorocznej kolekcji Rometu. Kolejne zawody w Wierchomli, ponownie w podwójnej klasyfikacji: Pucharu Polski (edycja 7.) oraz Pucharu Wierchomli (edycja finałowa) odbędą się 1 i 2 sierpnia. Podobnie jak wszystkie w tym sezonie odbywać się będą pod wspólną nazwą: Black Jack Romet - Wierchomla Downhill. Organizatorami zawodów dh w Wierchomli są: Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla oraz Urząd Miasta i Gminy Piwniczna Zdrój. Sponsorem tytularnym zaś Arkus & Romet Group. #4 Puchar Polski, Wierchomla, 6-7.06, Wyniki: Elita 1. Maciek Jodko 2. Michał Śliwa 3. Grzegorz Zieliński Junior 1. Hubert Posmyk 2. Marcin Parkowski 3. Michał Mucha Masters 1. Marcin Ziemecki 2. Grzegorz Czarnowski 3. Wojciech Koniuszewski Kobiety 1. Anna Sojka 2. Anna Rucińska 3. Agata Stamm