Lech Poznań w 1984 roku wywalczył mistrzostwo i Puchar Polski. W klubie z Bułgarskiej nikt nie ukrywa, że powtórzenie po 25 latach dubletu byłoby kapitalnym zwieńczeniem tego sezonu. - Oczywiście, że potraktowaliśmy rozgrywki pucharowe bardzo poważnie i chcemy w nich zwyciężyć. Podobnie jak w lidze - rozwiewa wątpliwości trener Franciszek Smuda. Sęk w tym, że Wisła Kraków ma dokładnie takie same plany. Już wiadomo, że dzisiaj któraś z drużyn będzie musiała je zweryfikować. W lepszej sytuacji są poznaniacy, którzy będą bronić jednobramkowej zaliczki sprzed miesiąca. JAKUB WILK O MECZACH Z WISŁĄ W niedzielę oba zespoły spotkały się w lidze - przy Bułgarskiej był remis 1:1. Wtedy Wisła była nastawiona na kontrataki. Teraz będzie musiała zaatakować, jeśli chce odrobić straty. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że krakowianie będą musieli być bardziej odważni. To nam da więcej miejsca pod ich polem karnym. Będziemy starali się to wykorzystać - mówi najlepszy piłkarz niedzielnego starcia, Sławomir Peszko. (..) Lech, mimo korzystnego wyniku, nie zamierza się jednak bronić. Plan Wisły opiera się na dwóch założeniach: mniej fauli niż w niedzielę (krakowianie aż 22 razy przekroczyli przepisy) i więcej gry piłką na połowie "Kolejorza". To powinno dać gola lub gole, bo w przeciwieństwie do meczu ligowego, Wisła musi dziś w Poznaniu wygrać. RAFAŁ BOGUSKI O MECZACH Z LECHEM