Historia lubi się powtarzać, a ta wydaje się bardzo podobna. Przed dwoma laty do Osaki zawodniczka AZS AWF Warszawa leciała z jedenastym wynikiem na światowej liście, a przed wyjazdem borykała się jeszcze z kontuzją. W tym sezonie ma siódmy rezultat - 54,31 i ... przyplątał się jej drobny uraz. - To nic poważnego - powiedziała podopieczna męża Pawła Jesienia. - Podczas finałowego biegu w mistrzostwach Polski w Bydgoszczy złapał mnie skurcz mięśnia dwugłowego. USG wykazało, że doszło do naciągnięcia. Musiałam trochę odpocząć, ale już w poniedziałek trenowałam w kolcach. Wszystko szybko się goi, a z dnia na dzień mam coraz lepszy humor. Mimo wszystko niespełna 31-letnia lekkoatletka do Berlina jedzie z dozą niepewności. - W głowie mam też niezbyt udany występ w mityngu Super Grand Prix IAAF w Monaco (28 lipca). Paweł stwierdził, że może i dobrze. Powinno mnie to przebudzić i uświadomić, że nie jest idealnie i trzeba dać z siebie dużo, by wejść do finału. To nie będzie hop siup i jestem w ósemce, a potem drugi raz staję na podium - dodała. Jesień ma za sobą bardzo intensywny miesiąc, dlatego "teraz przede wszystkim odpoczywam. Jestem pewna, że moja dyspozycja i samopoczucie będą coraz lepsze" - oceniła. Mistrzostw świata w Berlinie nie chce porównywać do tych z Osaki. - Teraz jest inaczej. Mam więcej doświadczenia, jestem inaczej nastawiona. Przed wylotem do Japonii byłam bardzo zdeterminowana, by dać z siebie wszystko i wejść do finału. To było moim marzeniem. O medalu nawet nie śniłam. Teraz finał to plan minimum - przyznała. Wiele nauczył ją też start w ubiegłorocznych igrzyskach w Pekinie, gdzie zajęła piąte miejsce. - "Przed olimpiadą za bardzo poddałam się prasie i wszystkim naokoło, którzy ciągle powtarzali mi o moich szansach na medal. Mówili, że tylko trzeba powalczyć. Byłam i czułam się w formie. Dobrze wyglądałam na treningach. Za bardzo chyba w to uwierzyłam. Przez to, że wszystko szło bardzo dobrze, straciłam czujność. Teraz podchodzimy do tego inaczej, bardziej świadomie i spokojniej - zapewniła. W mityngu Super Grand Prix IAAF w Monaco swoją mocną stronę pokazała Amerykanka Lashinda Demus, która wynikiem 52,63 s przewodzi na światowej liście. - Myślę, że to ona sięgnie po złoto, ale nie może pogubić się rytmowo. Amerykanki i w ogóle ciemnoskóre zawodniczki mają problemy z płotkami, widać to zwłaszcza u mistrzyni olimpijskiej z Pekinu Jamajki Melaine Walker - oceniła Jesień. By wskoczyć na podium, zdaniem brązowej medalistki mistrzostw Europy z Monachium (2002) "trzeba będzie pobiec poniżej 54 s". Czy sama jest na to przygotowana? "Zobaczymy" - odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Eliminacyjne biegi na 400 m przez płotki w rozpoczynających się w sobotę 12. mistrzostwach świata w Berlinie zaplanowano na poniedziałek na 18.15, półfinał na wtorek o 20.15, a finał na czwartek 20 sierpnia o 20.15.