Jankovic jako pierwsza wywalczyła awans do finału, pokonując 6:4, 6:4 Rosjankę Jelenę Dementiewą (nr 5.), aktualną mistrzynię olimpijską. Po meczu Dementiewa, finalistka US Open z 2004 roku, przyznała, że jej porażka była skutkiem zmęczenia napiętym programem startów - do Nowego Jorku przyleciała od razu ze stolicy Chin, a także dość trudnymi warunkami atmosferycznymi, panującymi w piątek na Arthur Ashe Stadium, gdzie często kierunek piłki zmieniał silny i porywisty wiatr. "Nagłe podmuchy sprawiały mi dzisiaj wiele problemów i przez większość meczu nie byłam w stanie znaleźć właściwego rytmu wymian. Zmęczenie startem w Pekinie dało dzisiaj znać o sobie, bo moje ciało zbyt wolno reagowało na niekontrolowane zmiany kierunki lotu piłek" - powiedziała 26-letnia Rosjanka, która była niepokonana w ostatnich 11 meczach, a w pięciu pierwszych spotkaniach w tegorocznym US Open nie straciła seta. Dementiewej nie udało się przejść do historii, jako trzeciej tenisistce, której udało się w jednym sezonie zwyciężyć na igrzyskach i w US Open. Dokonały tego dotychczas tylko Niemka Steffi Graf w 1988 i Amerykanka Venus Williams w 2000 roku. Mecz ten miał dość dziwny przebieg, bowiem w pierwszym secie, dzięki jednemu przełamaniu serwisu rywalki, Dementiewa prowadziła już 4:2, zanim straciła pięć kolejnych gemów. Natomiast w drugiej partii obie tenisistki regularnie przegrywały swoje podanie. W końcówce znów lepsza okazała się Serbka, która po raz pierwszy w karierze osiągnęła wielkoszlemowy finał. Demetiewa straciła szansę objęcia w poniedziałek prowadzenia w rankingu WTA Tour, które zwolni Serbka Ana Ivanovic. Może to uczynić Jankovic, ale wcześniej musi w sobotnim finale pokonać dwukrotną triumfatorkę US Open (1999 i 2002) - Serenę Williams. "To mój pierwszy finał w Wielkim Szlemie i po raz pierwszy mogę się w pełni skupić na walce o tytuł, bo wreszcie nie nękają mnie żadne kontuzje i nie zastanawiam się nad tym, co za chwilę mnie zaboli. Jestem zdrowa i bardzo skoncentrowana na swoim celu: chcę tu wygrać i uda mi się to, choć to nie będzie łatwe, bo Serena jest jedną z najmocniejszych zawodniczek w tourze. Żadna tenisistka nie ma od niej więcej siły" - powiedziała Jankovic. Williams w drugim piątkowym półfinale wygrała 6:3, 6:2 z Rosjanką Dinarą Safiną (6.), srebrną medalistką igrzysk w Pekinie. Po meczu Amerykanka wychwalała postawę starszej siostry Venus, która dzielnie wspierała ją z trybun, po tym, jak przegrała z nią w nowojorskim ćwierćfinale. "Venus nie tylko dopingowała mnie z loży dla rodzin zawodników, ale i przed meczem udzieliła wielu rad, jak mam dziś grać i w jaki sposób wykorzystać wszystkie słabe punkty rywalki. Zresztą byłam też wzmocniona zwycięstwem nad nią, bo to najtrudniejsza rywalka, z jaką miałam okazje grać. Dwa wyrównane tie-breaki najlepiej świadczą o tym, jak ciężko jest pokonać moją siostrę" - oceniła Serena po awansie do finału. W sobotnim finale tenisistki zagrają nie tylko o tytuł, ale i o fotel liderki rankingu, który Jankovic zajmowała przez tydzień w sierpniu, w trakcie turnieju olimpijskiego (wyprzedziła wówczas Ivanovic). Natomiast Williams, ośmiokrotna triumfatorka imprez wielkoszlemowych, odnosząc zwycięstwo w swoim 12. finale w tym cyklu, może zostać numerem jeden na świecie po pięcioletniej przerwie.