Bo chociaż w tych ostatnich rozgrywkach aktorzy zagraniczni, to jakoś te ich zmagania lepiej się ogląda od popisów gwiazd naszej rodzimej sceny. No i pomimo tego, że oglądamy te Arsenale, Manchestery i Barcelony co roku, to jednak te ich spotkania wywołują niesamowite emocje, no i "tak jakoś przeżyć to, przeżyć można"! No więc cały świat rok w rok z wypiekami na twarzach śledzi kolejne odsłony tego przedstawienia, w którym główne role odgrywają gwiazdy futbolu. Króliki z kapelusza To, co znamienne od kilku ładnych lat, to fakt, że w miarę kolejnych odsłon spektaklu zatytułowanego "Liga Mistrzów" ze sceny zrzucani są drugoplanowi aktorzy, a na deskach teatru występują już tylko największe sławy. Nie inaczej było także w tym roku - gdyby nie to, że jak królik z kapelusza wyskoczył trener Stale Solbakken i jego FC Kopenhaga, trzeba by napisać, że do 1/8 finału LM awansowali wyłącznie murowani faworyci. Dla klubu ze stolicy Danii awans do fazy pucharowej to sukces niewyobrażalny, bo boryka się on z ogromnymi problemami finansowymi. Premie wypłacane przez UEFA za kolejne punkty zdobywane w fazie grupowej zabierały klubowi z Kopenhagi banki, a budżet FCK przy pieniądzach jakimi dysponuje choćby Rubin Kazań budzi wyłącznie uśmiech politowania. Chociaż kasa w piłce ma coraz większe znaczenie, to jednak koniec końców wszystko rozstrzyga się na piłkarskim boisku, a tam Kopenhaga radziła sobie świetnie. Tacy piłkarze, jak Dame N'Doye, Claudemir, czy Zanka Jorgensen pokazali, że w Danii futbol nie skończył się po Euro 1992 i kibice z tego kraju nie muszą w nieskończoność odtwarzać na wideo występów braci Laudrupów. Nowy Roberto Carlos i... nowy Giggs! Prawdziwym odkryciem fazy grupowej jest walijski skrzydłowy Gareth Bale z Tottenhamu Hotspur. "Koguty" napędzane szarżami Bale'a w eliminacjach LM okrutnie męczyły się z Young Boys Berno, ale już w grupie udowodniły, że zasłużenie znalazły się w tym sezonie w gronie najlepszych kosztem Liverpoolu. Nie mniej przebojowym zawodnikiem od Bale'a jest także Michel Bastos z Olympique Lyon. Jego bramka w spotkaniu z Hapoelem Tel-Awiw spowodowała, że brazylijscy kibice mogli odetchnąć z ulgą, bo po kilku latach "Canarinhos" mają nareszcie godnego następcę Roberto Carlosa! Szachtar Donieck przeszedł jak burza rywalizację w grupie H, a po raz kolejny wielką klasę zaprezentował Darijo Srna. Zagadką pozostaje, dlaczego Srna nie jest uwzględniany w żadnych podsumowaniach na najlepszego prawego obrońcę na świecie, zwłaszcza, że od kilku lat prezentuje znakomitą formę. Dani Alves, Philip Lahm, Maicon - w porządku, są znakomici, ale to nie znaczy, że można zapomnieć o chorwackim zawodniku, który tylko w tej edycji LM zaliczył trzy asysty i zdobył jedną bramkę. Dziwne przypadki "Kata" Dziwne są w tym sezonie przypadki Schalke 04 Gelsenkirchen. Chociaż przed sezonem klub z Zagłębia Ruhry wyłożył na wzmocnienia prawie 50 mln euro, to w Bundeslidze długo nie potrafił opuścić strefy spadkowej. Felix Magath, zwany przez piłkarzy pieszczotliwie "Katem", potraktował to jako znakomitą okazję, by wprowadzić w drużynie pruski dryl i... wkrótce Schalke zaczęło wygrywać nie tylko w Bundeslidze, ale także w Lidze Mistrzów. Chociaż znakomite momenty mieli w fazie grupowej Raul i Klaas-Jan Huntelaar, to jednak Schalke nie zdobyłoby kilku punktów bez pomocy Manuela Neuera. Bramkarz reprezentacji Niemiec to prawdziwy gigant pomiędzy słupkami i dzięki jego pomocy drużyna Magatha straciła w fazie grupowej LM tylko trzy gole. Żołnierze Mourinho i Fergusona Real Madryt pod wodzą Jose Mourinho w cuglach wygrał "grupę śmierci" dystansując AC Milan, Ajax Amsterdam i Auxerre. Sukcesu "Królewskich" nie byłoby na pewno bez najwierniejszego żołnierza Mourinho, czyli Ricardo Carvalho. Portugalski stoper doskonale rozumie filozofię "The Special One" i potrzebował raptem kilku spotkań, by uporządkować obronę Realu. Równie niezbędny jak Carvalho w Madrycie jest w Manchesterze Nemanja Vidić. Powiedzieć, że Serb nie daje sobie dmuchać w kaszę to eufemizm, bo ten kolos z Bałkanów jest facetem, do którego lepiej nie zbliżać się nie będąc wyposażonym w gabaryty niedźwiedzia. Nic dziwnego, że przed sezonem Sir Alex Ferguson powierzył mu opaskę kapitana, bo Vidić budzi respekt jak mało kto. Kluczowym graczem dla swej drużyny był także Michael Essien. W Chelsea Londyn pełni rolę taką, jak kilka lat wcześniej Claude Makelele. Ghanijczyk jest jednak piłkarzem bardziej kompletnym niż jego francuski poprzednik, a gdy tylko Essiena brakuje na boisku "The Blues" są w wielkich opałach. Czy to jest atak marzeń? Wielki show, jakim jest Liga Mistrzów, nie zniesie już dłuższej rozprawy o piłkarzach defensywnych, dlatego czas wspomnieć o tych, którzy dziurawili siatki bramek przeciwników. Samuel Eto'o, Cristiano Ronaldo i Leo Messi strzelili w sumie... 17 goli i potwierdzili, że są warci wielkich pieniądzy, jakie płacą im szefowie Interu, Realu i Barcelony. Ale po kolei. Eto'o to chyba jedyny piłkarz Interu, który po przejęciu zespołu przez Rafaela Beniteza nie obniżył lotów. Chociaż Kameruńczyk z człowieka do zadań specjalnych zmienił się w bezlitosnego snajpera, to nie stracił nic ze swej maestrii i nawet najstarsi kibice "Nerazzurich" nie pamiętają już, kiedy Samuel spisał się poniżej oczekiwań. O Ronaldo i Messim napisano już chyba wszystko. Niezaprzeczalnie jednak zachwyty nad tymi wspaniałymi zawodnikami są uzasadnione, bo tylko ślepiec mógłby nie docenić ich geniuszu. Chociaż obaj dysponują zupełnie innymi cechami i jako piłkarze i jako ludzie, to jednak są postaciami nietuzinkowymi, które w swej epoce zdominowały najbardziej konkurencyjną dyscyplinę sportu. Poza tym dla Ronaldo i Messiego zestawienia takie, jak to, są prawdopodobnie jedyną okazją, by znaleźć się w jednej drużynie! Jedenastka fazy grupowej Ligi Mistrzów: Manuel Neuer (Schalke 04) - Darijo Srna (Szachtar Donieck), Nemanja Vidić (Manchester Utd), Ricardo Carvalho (Real Madryt), Michel Bastos (Lyon) - Gareth Bale (Tottenham), Michael Essien (Chelsea), Claudemir (FC Kopenhaga), Cristiano Ronaldo (Real Madryt) - Leo Messi (Barcelona), Samuel Eto'o (Inter) Czytaj inne teksty Bartka i dyskutuj z nim na blogu - Zapraszamy!