<a href="http://konkurs.ligamistrzow.interia.pl/">Wygraj bilet na finał Ligi Mistrzów!</a> Postawmy sprawę jasno - boczni obrońcy nie są idolami kibiców. To nie oni porywają tłumy, nie oni strzelają dziesiątki goli, zaliczają hat-tricki, nie na nich wydaje się wielomilionowe sumy, bo fani NIE przychodzą na stadion aby oglądać obrońców. Do zadań bocznych defensorów w głównej mierze należy zabezpieczenie swojego sektora boiska, ewentualnie podłączenie się do akcji ofensywnej. Taktyczne założenia każą zapomnieć o fantazji w grze. Tu liczy się dyscyplina, kondycja i ciężka praca. Trzeba mieć końskie zdrowie, żeby wytrzymać tę orkę na ugorze. Nasz bohater ma coś więcej niż końskie zdrowie. On jest jak maszyna. Pracuje równie ciężko niezależnie od pozycji na jaką "rzuci" go trener. Tego po prostu nie da się nie zauważyć. Właśnie dlatego Javier Zanetti wkrótce po przybyciu do Serie A doczekał się pseudonimu "Il Trattore", czyli po prostu... "traktor". Traktor orze od 15 lat Mediolański "traktor" orze murawę przy liniach bocznych boisk Serie A i Ligi Mistrzów nieprzerwanie od 1995 roku. Wtedy bowiem trafił do Interu z argentyńskiego Banfield. Już jako 22-latek miał spore doświadczenie - 99 meczów w rodzimej lidze i debiut w reprezentacji Argentyny za kadencji Daniela Pasarelli. Prawdziwego doświadczenia Zanetti nabrał jednak przy Giuseppe Meazza. Niewielu przypuszczało, że Massimo Moratti sprowadzając młodego Argentyńczyka (był to pierwszy transfer Morattiego, jako prezesa Interu) kupuje jednocześnie nową ikonę klubu. To właśnie Javier przejął w 1999 roku opaskę kapitańską od legendarnego włoskiego obrońcy, Giuseppe Bergomiego. Od tamtej pory "traktor" stał się "Il Capitano", czyli po prostu kapitanem. Trudno nie podziwiać Zanettiego za jego boiskowe dokonania. W czarno-niebieskiej koszulce rozegrał ponad 500 ligowych meczów, a w sumie uzbierał ponad 700 występów dla Interu. Z klubem sięgał po wiele trofeów: 5 razy zdobywał mistrzostwo Włoch, trzykrotnie puchar i czterokrotnie superpuchar Włoch. Wznosił także do góry Puchar UEFA, a kilka miesięcy temu po raz pierwszy w karierze sięgnął po najwyższe trofeum Ligi Mistrzów. Triumf w Champions League zbiegł się z siedemsetnym występem kapitana w koszulce mediolańskiej drużyny. "To był najpiękniejszy dzień w mojej karierze" - przyznał wzruszony. W reprezentacji Argentyny posiada niedościgniony rekord. Wystąpił dla "Albicelestes" 136 razy! Tych meczów z pewnością byłoby więcej, gdyby nie zaskakujący brak powołania na mundial w 2006 roku. Risotto, modlitwa i śpiew "Argentyński chłopiec mieszka na wzgórzu Duomo, z którego widać stadion Giuseppe Meazza. Tam właśnie pracuje. Gra w piłkę nożną, ale lubi też tenis i siatkówkę plażową. Oprócz tego lubi też koszykówkę. W szczególności, gdyż dzięki koszykówce poznał dziewczynę. Wspaniałą dziewczynę, która grała w drużynie koszykarskiej i którą później poślubił. Dziś mają dwójkę dzieci. To Sol i Ignacio" - czytamy w kolejnej części biografii Javiera Zanettiego. Dowiadujemy się z niej także, że "chłopiec" często chodzi do kościoła i gdy tylko obowiązki mu na to pozwalają - uczęszcza na msze święte. Nawrócił nawet na wiarę katolicką kolegę klubowego - Wesleya Sneijdera. Nie jest jak wielka piłkarska gwiazda. Lubi proste rzeczy. Ceni sobie towarzystwo rodziny i najbliższych przyjaciół. Często gotuje. Umie przyrządzić risotto i tradycyjne mediolańskie "cotoletta" i uchodzi za prawdziwego konesera lokalnej kuchni. Po kolacji Javier relaksuje się przy karaoke. Lubi muzykę. Kocha romantyczne piosenki, rocka, folk i Cumbię (muzykę latynoamerykańską). Nie gra dobrze na żadnym instrumencie, lecz lubi wybijać rytmy na perkusji, a właściwie to na wszystkim, co ma pod ręką. Choć jest piłkarzem, raz zdarzyło mu się zaśpiewać przed szerszą publicznością. Miało to miejsce w Teatro degli Arcimboldi, a dla Zanettiego było to jak rola w filmie science fiction... On gra lepiej niż Pele Przede wszystkim Javier Zanetti jest jednak piłkarzem, kapitanem wielkiego Interu Mediolan. W trakcie meczów na ramieniu nosi żółtą opaskę kapitańską. Pierwszą przygotował jego przyjaciel, Frederico i umieścił na niej inicjały J.Z. Od tego czasu Federico wykonał wiele innych opasek, które służyły "Il Capitano" podczas setek meczów rozgrywanych dla "Nerazzurri". Kapitan ma jedno marzenie. "Chciałbym zostac zapamiętany w historii Interu jako ten, kto spędził lata grając z pasją dla czarno-niebieskich barw, zawsze oddając to co najlepsze i nigdy się nie poddając". To marzenie w zasadzie już się spełniło. Jego kariera nadal trwa, a fani już teraz traktują go jako żywy symbol oddania Interowi. "Noi abbiamo un argentino che gioca al calcio meglio di Pelé" - mamy Argentyńczyka, który gra lepiej niż Pele - śpiewają o nim kibice. "Fizyczny potwór z latynoską kontrolą piłki i żelazną dyscypliną - unikalne połączenie w integralną całość" - piszą o nim włoscy dziennikarze. Podkreślają także, że Zanetti jest silny, wytrzymały, niesamowicie szybki i trudny do powstrzymania, gdy zapędzi się na połowę rywali. Łatwo adaptuje się na innych pozycjach boiskowych. Nominalnie jest prawym obrońcą, lecz grywał również na bokach pomocy, a także w środku pola. Można na niego liczyć także jeśli chodzi o wykonywanie rzutów karnych. Jest prawdziwym ekspertem "jedenastek". Choć Zanetti ma już 37 lat żadna z tych pochwał nie traci na aktualności. "Traktor" wciąż ma tę samą moc, którą zadziwiał jako dwudziestolatek. Jego organizm ma fantastyczne zdolności regeneracyjne, co doskonale widać, gdy spojrzymy na statystyki. Nigdy nie przytrafiła mu się poważniejsza kontuzja. Przeważnie rozgrywa ponad 30 meczów w sezonie Serie A dokładając do tego mecze pucharowe i reprezentacyjne. Jak zdradza żona Javiera, Paula - jej mąż ma prosty sposób na wypoczynek i odnowę fizyczną. Po prostu każdą dostępną chwilę wykorzystuje na sen. Potrafi spać kilkanaście godzin i zasnąć wszędzie, niezależnie od warunków "sypialnianych". Obok De Niro i Dolce & Gabbana Oczywiście nie samym snem i futbolem żyje Javier Aldemar Zanetti. Sporo jego czasu pochłania praca charytatywna dla założonej w 2001 fundacji "PUPI". Była ona odpowiedzią na kryzys w Argentynie, który wiele rodzin wpędził w ubóstwo. Wraz z żoną Paulą, Javier pomaga najbiedniejszym dzieciom, dbając o ich edukację i wartościowe odżywianie. "Gdy patrzę wstecz na moje dzieciństwo, w głowie pojawia mi się wiele scen. Tych dobrych, ale i tych złych. Miałem trudne dzieciństwo i choć dziś nie mieszkam na co dzień w Argentynie, to dobrze wiem, co dzieje się w kraju. Wiem jak dewastujący efekt ma bieda. Zawsze wierzyłem, że nasze akcje są w stanie pomóc. Jeśli możemy, musimy brać odpowiedzialność i nieść pomoc" - tłumaczy Zanetti. Poza działaniem we własnej fundacji, "Il Capitano" angażuje się także w akcje charytatywne dla FIFA, współpracując z projektem "SOS Children's Villages". W 2005 roku władze miasta Mediolanu uhonorowały go medalem "Ambrogino d'Oro" za zasługi dla społeczeństwa. Tę prestiżową nagrodę otrzymali także znani projektanci, Domenico Dolce i Stefano Gabbana, czy też aktor Robert De Niro. Kapitan nieśmiertelny Jak długo Zanetti zamierza grać w piłkę? Prawie do czterdziestki. Jego obecny kontrakt, przedłużony kilka miesięcy temu wygasa bowiem w 2013 roku. O zajęcie na piłkarskiej emeryturze Javier nie musi się martwić. Ma zapewniony etat w klubowych strukturach, choć sam jeszcze dokładnie nie wie, czym będzie się zajmował. "Inter był moją pierwszą drużyną w Europie. Ona otworzyła mi drzwi na kontynentalny futbol. Byłem bardzo młody, gdy przybyłem do Mediolanu i dziś sądzę, że niewiele klubów stać na tyle wiary i cierpliwości w stosunku do młodego chłopaka, ile dał mi Inter. Zawsze będę za to wdzięczny. Na Giuseppe Meazza zawsze czułem się jak w domu i właśnie dlatego nigdy nie pomyślałem o odejściu" - przyznał "Kapitan Traktor", nieodłączny element "układanki" Interu Mediolan w ostatnich piętnastu latach. Jedno jest już niemal pewne. Mając na koncie ponad 700 występów, bardzo niewiele dzieli go od pobicia meczowego rekordu występów dla Interu, który jest w posiadaniu Giuseppe Bergomiego (758 spotkań!). Gdy "Il Capitano" to uczyni, stanie na pierwszym miejscu panteonu sław "Nerazzurri". I bardzo możliwe, że nikt nigdy go nie przegoni... Il Capitano znaczy Kapitan: