Jastrzębianie przystąpili do rozgrywek PlusLigi jako wicemistrzowie kraju, ale grali słabo i dopiero w sobotę zapewnili sobie utrzymanie. Za to dotarli do Final Four Ligi Mistrzów, gdzie zajęli czwarte miejsce. "To był najciekawszy sezon w historii klubu. Najciekawszy, bo nie można go określić jednym zdaniem. Zakładaliśmy grę na wielu frontach, a o przyczynach zajęcia siódmego czy ósmego miejsca w PlusLidze można dużo rozmawiać, ale nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wpadliśmy w pułapkę po zdobyciu wicemistrzostwa i Pucharu Polski w poprzednich rozgrywkach" - powiedział prezes klubu Zdzisław Grodecki. "Te sukcesy wywalczył inny zespół. Inaczej budowany, w innym okresie, z innym sztabem szkoleniowym. Pracowaliśmy na to wiele lat. Trener Roberto Santilli był u nas trzy sezony, zespół grał dłużej ze sobą. I wydawało się nam, że jesteśmy tacy dobrzy. A nowy system rozgrywek ligowych nie wybaczał błędów" - wyjaśnił Grodecki. "Walczyliśmy na kilku frontach - o PlusLidze, o Puchar Polski, w LM. Wszyscy wymagali od nas - i my sami od siebie też, by nie odpuszczać żadnych rozgrywek. Budżet był jednak za niski, by spełnić wszystkie oczekiwania kibiców. Gdybyśmy mogli, zakontraktowalibyśmy co najmniej takich zawodników, jak Rosjnian Paweł Abramow, który grał u nas w poprzednim sezonie. Nie mówię, że ci siatkarze, którzy u nas teraz grali, byli źli. Po prostu skład był na miarę możliwości" - dodał prezes. Na pewno w kolejnym sezonie nie będzie w śląskim klubie Australijczyka Bena Hardy'ego, który postanowił wracać do kraju, gdzie ma rodzinę. "Co do innych zawodników, to najpierw będziemy rozmawiać z nimi, a potem informować media. Wydaje mi się, że tak powinno być" - wyjaśnił Grodecki, który poinformował, że trenerem pozostanie raczej Bernardi. Włoch w grudniu zastąpił Słowaka Igora Prielożnego. "Jesteśmy domówieni z Lorenzo Bernardim. Wyraził chęć pozostania w klubie, my też i... działamy. Zostały do uzgodnienia mniej istotne szczegóły. Lorenzo przedstawił, jak sobie wyobraża pracę w następnym sezonie. Są to oczekiwania dostosowane do możliwości klubu i przepisów obowiązujących w Polsce" - stwierdził szef klubu z Jastrzębia. Jastrzębscy siatkarze w sobotę rozegrali prawdopodobnie swój ostatni mecz ligowy w klubowej niewielkiej hali. W kolejnym sezonie przeniosą się do nowego, miejskiego obiektu, którego budowa dobiega końca. Mimo słabych występów w lidze krajowej, klub podjął starania o przyznanie prawa gry w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Na razie nie ma decyzji w tej kwestii ze strony europejskiej konfederacji siatkówki (CEV). Pytany o wzbudzającą spore kontrowersje zasadę "złotego seta" obowiązującą w europejskich pucharach, Grodecki odpowiedział: "Nie oceniam tego. Nie ma takiego rozwiązania, które dogodziłoby wszystkim. Startując w LM, wiedzieliśmy, ile to będzie kosztowało, jaki system rozgrywek obowiązuje. Wykorzystaliśmy swoje możliwości, a w sytuacji, kiedy +dołowaliśmy+ w lidze polskiej, to była dobra odskocznia. Wszystko wygraliśmy na boisku. Rywali sobie przecież nie wybieraliśmy". "Turniej Final Four w Bolzano pokazał, że model drużyny budowanej na przyszłość zależy od pieniędzy, od możliwości pozyskania takich zawodników, jak Osmany Juantorena (Kubańczyk z włoskiego Trentino BetClic, MVP turnieju) czy Matej Kazijski (Bułgar z tego samego klubu). Zawody pokazały, jaka będzie w przyszłości siatkówka. W mojej ocenie, żaden polski zespół nie miał szans na ogranie tych rywali" - zakończył Grodecki. Jastrzębscy siatkarze rozpoczynają urlopy. Inauguracja przygotowań do nowego sezony jest planowana na połowę sierpnia.