Hampel pracuje teraz głównie nad motoryką i kondycją. Pod koniec stycznia wraz z kolegami z Unii Leszno trenował w Szklarskiej Porębie. W niedzielę udał się tam ponownie, tym razem z kolegami z reprezentacji. "Myślę, że wspólny wyjazd kadry na zgrupowanie to dobry pomysł. Będziemy tam wprawdzie dość krótko, ale pobyt zapowiada się intensywnie. Na pewno pozwoli na jeszcze lepszą integrację" - powiedział Hampel. 29-letni żużlowiec przyznał, że lubi ciężką pracę, nie tylko przy motocyklach. A w górach będzie mógł jeździć na snowboardzie, który jest jedną z jego wielu sportowych pasji. "Szklarska Poręba to fajne miejsce na zgrupowanie kondycyjne. Poza tym bardzo lubię snowboard, jazda na nim sprawia mi ogromną frajdę, choć narty też mam opanowane. Zresztą, jakby była konieczność, to zjechałbym nawet na... desce do prasowania" - zażartował. Hampel troszczy się także o sprzęt na kolejny sezon, choć na motocykle jeszcze nie wsiada. Jak przyznał, nie ma to jednak nic wspólnego z zimową aurą. "Muszę się stęsknić za jazdą. Nie biorę udziału w galach lodowych, jak niektórzy koledzy. Lubię mieć rozbrat z motocyklem przez całą zimę. Dopiero wtedy przychodzi głód jazdy" - podkreślił. O ile pogoda pozwoli, żużlowcy w tym sezonie wyjadą na tory nieco wcześniej niż zwykle. Powodem zaplanowana na 31 marca w Nowej Zelandii inauguracja cyklu Grand Prix. Hampel nie ukrywa, że w przypadku przedłużającej się zimy, będzie szukał miejsca do treningów na południu Europy, np. w Chorwacji lub we Włoszech. "Ze względu na wcześniejszy początek Grand Prix potrzebuję więcej treningów, by przetestować sprzęt, który zabiorę do Nowej Zelandii. Mam nadzieję, że uda mi się wziąć udział w maksymalnie dużej liczbie sparingów czy innych zawodów. Na antypody wyruszamy już 25 marca, a sprzęt poleci znacznie wcześniej. Dlatego na początku marca wszystko musi być już przygotowane" - zaznaczył. Cykl GP po raz pierwszy w historii zawita do Nowej Zelandii, choć ten kraj ma ogromne tradycje żużlowe. Ivan Mauger (sześć złotych medali IMŚ) czy Barry Briggs (cztery) tworzyli historię speedwaya. Sam tor w Auckland stanowi jednak wielką zagadkę. "Widziałem kilka filmików w internecie z zawodów na tym torze. Jest bardzo długi, ale geometrycznie niezbyt trudny. To wielka niewiadoma, bowiem mało kto miał okazję na nim startować. Tym bardziej, że na tym etapie wielu zawodników będzie jeszcze szukać nowych rozwiązań ze sprzętem, nie każdy też trafi z formą na inaugurację" - dodał. Dla Hampela miniony rok był niezwykle udany, a lista tytułów może imponować: brązowy medal IMŚ, złoty medal Drużynowego Pucharu Świata, indywidualne mistrzostwo Polski kraju oraz wicemistrzostwo w drużynie. Do tego jeszcze złoty medal mistrzostw Europy par. Wprawdzie w 2010 roku w GP był drugi, za Tomaszem Gollobem, ale ubiegłorocznego trzeciego miejsca nie traktuje jako porażki. "Przegrałem walkę o srebrny medal, ale byłem cały czas blisko, udało mi się utrzymać wysoki poziom w całym cyklu. Różnica punktowa między srebrnym a brązowym medalem była malutka, do drugiego Szweda Andreasa Jonssona straciłem dwa punkty. Złoto z kolei uciekło dość szybko za sprawą Amerykanina Grega Hancocka. Postaram się, by w tym sezonie było lepiej" - zapowiedział. Jego zdaniem trudno wskazać faworytów MŚ. Jak podkreślił, każdy z 15 stałych uczestników GP może być groźny. "Nie lubię bawić się w takie zgadywanki. Kto rok temu mógł przypuszczać, że Hancock zdobędzie tytuł po 14 latach przerwy? To była duża niespodzianka i chyba nikt go nie typował. Ciężko powiedzieć, kto w tym roku może dominować. Każdy może być groźny, ale patrzę przede wszystkim na siebie" - zaznaczył Hampel. "Na szczęście przed nowym sezonem nie ma żadnych zawirowań, jak miały miejsce w ubiegłym roku, gdy wprowadzono nowe tłumiki. Nie musimy zawracać sobie tym głowy i skupiamy się na właściwym przygotowaniu formy i wszystkich technicznych niuansów, które już znany" - podsumował. Rozmawiał: Marcin Pawlicki