W konferencji prasowej trenerowi towarzyszyli Euzebiusz Smolarek, Grzegorz Lato i Henryk Apostel z PZPN. - Informacje o moim zniknięciu były nieprawdziwe, zdenerwowały tylko moją rodzinę, która przyjechała do Niemiec, aby sprawdzić, co się ze mną dzieje - stwierdził selekcjoner. - Po piątkowym meczu byłem do dyspozycji kilku ekip telewizyjnych, udzieliłem wywiadów. Jak w takiej sytuacji można mówić o moim zniknięciu i unikaniu kontaktów z mediami - tłumaczył. Zaprzeczył także, by w kadrze doszło do jakiś konfliktów. - Nie wiem, kto to wymyślił. Normalnie trenujemy, o czym mogą poświadczyć piłkarze - powiedział. W podobnym tonie o buncie mówił Euzebiusz Smolarek: - Doniesienia niemieckich mediów są nieprawdziwe. Janas przeprosił także kibiców za fatalną postawę piłkarzy w pierwszym spotkaniu MŚ. - Kibice na meczu z Ekwadorem stworzyli wspaniałą atmosferę, doskonale nas dopingowali. Dlatego chciałbym ich przeprosić - stwierdził. Na spotkanie Janasa z dziennikarzami czekali wszyscy kibice. Tym bardziej, że od porażki z Ekwadorem Janas nie miał czasu dla mediów. Zresztą Janas niemal od początku pracy z kadrą jak ognia unika fleszy, kamer, dziennikarzy. Nawet wczoraj trener nie pojawił się na pierwszej pomeczowej konferencji polskiej ekipy. Nic więc dziwnego, że przylgnęła do niego etykieta nieprzystępnego mruka, który nie ma nic do powiedzenia. - To fałszywy obraz - zapewnia Władysław Żmuda, który zna selekcjonera jak nikt inny; był z nim chociażby na mistrzostwach w Hiszpanii. Wówczas współpraca obu panów zaowocowała trzecim miejscem na świecie. - Janas - jak zaznacza Żmuda - w gronie znajomych to dusza towarzystwa, a w pracę z kadrą jest naprawdę bardzo zaangażowany. Bardzo to wszystko przeżywa, bardziej niż niektórzy zawodnicy - zapewnia. Bo wprawdzie nasi zawodnicy twierdzą, że są profesjonalistami, to cześć z nich przyjechała na zgrupowanie przed mundialem niedotrenowana i Janas musiał zmieniać plan przygotowań?