W pierwszym sezonie na taflach NHL Crosby został najmłodszym graczem w historii, który w punktacji kanadyjskiej przekroczył barierę 100 pkt. W drugim roku w lidze zgarnął nagrodę Art Ross Trophy (przyznawaną liderowi klasyfikacji strzelców na koniec sezonu zasadniczego) i najbardziej prestiżową Hart Trophy (dla najbardziej wartościowego zawodnika ligi). Mało tego, poprowadził Pittsburgh do play-offów. W trzecim roku Sidney stał się kapitanem "Pingwinów", choć ma dopiero 20 lat! Choć wszyscy za oceanem nazywają go pieszczotliwie "Dzieciak" ("Sid the Kid"), to koledzy z drużyny podkreślają, że Crosby jest już prawdziwym facetem. - On jest niesamowity. Każdego dnia stara się nas buzować, ładować swoją energią - opowiada lewoskrzydłowy Penguins Gary Roberts, który śmiało mógłby być ojcem Sidneya. Jest od niego o 21 lat starszy. - To fajna sprawa, gdy najlepszy hokeista zespołu jest jednocześnie największym pracusiem - podkreśla. Zresztą w drużynie szanuje "Sida Dzieciaka" nie tylko Robert, ale też tuzy tej klasy, co Siergiej Gonczar i Darryl Sydor. Z 40 punktami Sidney jest najlepszym asystentem w lidze, a jeśli dodać do tego 17 goli, jest czwartym hokeistą w punktacji kanadyjskiej. Dla właścicieli klubu równie ważne jest jednak to, że twarz "Sida the Kida" znakomicie sprzedaje się w kampaniach marketingowych. Można nawet stwierdzić, że wizerunek Crosbiego jest motorem napędowym całej ligi! I ludzie lubią przychodzić na mecze Sidneya. W sporej mierze dzięki niemu klub z Pittsburgha może się poszczycić największą frekwencją w całej NHL - 20,748! "Pingwiny" wyprzedzają drugie w klasyfikacji Toronto Maple Leafs o 3 tys. widzów na jednym meczu! To samo jest z transmisjami telewizyjnymi. Te z udziałem Crosbiego cieszą się o 36 proc. większą oglądalnością, niż z innych spotkań. Sidney ma indywidualne umowy sponsorskie z takimi gigantami jak Reebok, Pepsi, Upper Deck i Frito-Lay. W związku z nimi bierze udział w setkach konferencji prasowych organizowanych przez żądnych wypłynięcia na Sidneyu sponsorach. Amerykańskie media porównują, że podczas pierwszej wizyty Crosbiego - nowonarodzonej gwiazdy NHL w zachodniej Kanadzie, hokeista przyciągał takie tłumy mediów i fanów, jakby był "Britney Spears na wakacjach w Las Vegas". - Gdy dotarliśmy do hotelu w Edmonton, Sidneya witało tylu dziennikarzy i kibiców, jakby był prezydentem - opowiada Gary Roberts. - Jestem pełen podziwu dla niego, że wszystko to tak dzielnie znosi.