- Jadę do Pekinu w określonym celu - po medal i oby był złoty. - Z czołówki światowej wygrywałem ze wszystkimi, poza reprezentantem gospodarzy Zou Shimingiem. To dwukrotny mistrz świata, który sięgnął też po olimpijski brąz w Atenach. Niedawno w wywiadzie pochwalił mnie i przyznał, że jestem jego godnym rywalem" - powiedział Maszczyk. 24-letni pięściarz nie obawia się wyjazdu do Azji. - Słyszę i czytam o różnych historiach, a tymczasem będąc trzy lata temu w Chinach na mistrzostwach świata nie odczułem niczego złego. Smog nie będzie dla nas problemem, bowiem będziemy trenować i walczyć w hali, a nie na powietrzu. O jedzenie też jestem spokojny, bo w Mianyang było do wyboru i koloru. Mam nadzieję, że w Pekinie zostaną do końca igrzysk i będą miał czas nauczyć się obsługiwać pałeczkami - stwierdził mistrz Polski w kat. 48 kg. W Pekinie Maszczyk nie będzie mógł liczyć na doping swej rodziny. - Bracia - Przemek i Rafał, którzy również boksowali, odwiedzili mnie w Warszawie podczas ostatniego zgrupowania przed odlotem. Także dopiero po zawodach spotkam się z Patrycją, która za rok zostanie moją żoną - przyznał. - Ślub zaplanowaliśmy na 9 maja. Data nie oznacza nic szczególnego, kiedyś młode pary nie wybierały maja, ale czasy się zmieniły. Uroczystość odbędzie się w miejscowości Hucisko koło Myszkowa - dodał Maszczyk. Były podopieczny mistrza świata - Henryka Średnickiego pochodzi z Myszkowa, ale od pięciu lat mieszka z narzeczoną w Warszawie. - W październiku Patrycja zacznie studiować psychologię, a ja również chciałbym wrócić na wyższą uczelnię. W minionym roku szkolnym próbowałem sił w stołecznej AWF, lecz nie byłem w stanie pogodzić obowiązków sportowych z zaocznym studiowaniem. Teraz zastanawiam się nad turystyką i rekreacją - powiedział Maszczyk, którego pasją są komputery.