INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu Litex - Wisła. Początek o 19.30 INTERIA.PL: Masz za sobą świetny sezon w Partizanie Belgrad. Grałeś w Lidze Mistrzów, zdobyłeś koronę króla strzelców. Dlaczego zdecydowałeś się więc odejść do Wisły? Ivica Iliev, piłkarz Wisły Kraków: - Potrzebowałem nowego wyzwania. Tak jak powiedziałeś, poprzedni sezon był dla mnie bardzo udany. Niecodziennie zdobywa się w jednym sezonie mistrzostwo i puchar kraju, a dodatkowo kilkanaście bramek. Belgrad zawsze będzie moim miastem, a Partizan moim klubem, ale po tym jak w poprzednim roku zdobyliśmy wszystko, co było do zdobycia, poczułem, że czas na zmianę. W Wiśle mamy wielki cel do osiągnięcia, chcemy awansować do Ligi Mistrzów. Cieszę się, że mam okazję grać w tak dużym klubie, bo nie ukrywam, że lubię zdobywać nowe doświadczenia. Podobne wrażenie odniosłem śledząc twoją karierę. Grałeś w wielu silnych ligach - niemieckiej, włoskiej czy greckiej. Z której masz najlepsze wspomnienia? - Świetną sprawą była gra we włoskiej Serie A. Kiedy występowałem w Messinie miałem okazję grać na wspaniałych stadionach i rywalizować z najlepszymi zawodnikami na świecie. Pamiętaj, że w tamtym okresie (lata 2004-2006 - przyp. red) taki AC Milan był najlepszą drużyną w Europie. Jestem bardzo dumny z tego, że mogłem grać przeciwko tak wspaniałemu zespołowi. A co możesz powiedzieć o występach w Bundeslidze? - Energie Cottbus było niezłym zespołem, ale liga niemiecka nie była tak silna jak włoska. Najlepsze drużyny - jak Bayern Monachium czy Werder Brema - oczywiście robiły wrażenie, ale ogólnie poziom rywalizacji był tam dużo bardziej wyrównany niż w Serie A. Potem grałeś jeszcze w lidze izraelskiej, a następnie wróciłeś do Partizana. Czy możesz powiedzieć coś więcej o tym etapie swojej kariery? - Po występach w lidze włoskiej, greckiej, niemieckiej i w Izraelu byłem już trochę zmęczony ciągłymi przeprowadzkami. Dlatego kiedy pojawiła się oferta powrotu do Partizana, nie zastanawiałem się ani chwili. To jeden z największych, najbardziej znanych klubów na Bałkanach, a poza tym, jak już mówiłem, zawsze byłem z "Grobari" mocno związany. W swoim CV masz naprawdę sporo zagranicznych klubów. Który z nich był twoim zdaniem najsilniejszy? - Z każdej z drużyn, w jakiej występowałem, mam dobre wspomnienia. Wiele klubów, w jakich miałem okazję grać, ma wspaniałą historię, wielu oddanych kibiców. Mogę zatem wypowiadać się o nich w samych superlatywach. No, może tylko w PAOK-u Saloniki nie wszystko wyglądało tak, jakbym sobie tego życzył. W klubie był duży bałagan organizacyjny i nikt nie umiał nad nim zapanować. Ale nie rozpamiętuję tego za bardzo, bo później moja kariera wróciła na dobre tory. Chciałem zapytać cię o reprezentację narodową. Czy po świetnym poprzednim sezonie nie dostawałeś jakiś sygnałów, że selekcjoner chciałby dać ci jeszcze jedną szansę? - O nie, to już dla mnie temat zamknięty. Wiesz, ostatni raz dostałem powołanie siedem czy osiem lat temu. Minęło już tyle czasu... Jasne, ale przecież Partizan wyglądał w ubiegłym roku naprawdę dobrze. Liga Mistrzów, mistrzostwo, puchar Serbii, dla ciebie tytuł króla strzelców... To chyba nie jest tak mało? - Muszę ci uczciwie powiedzieć, że nie przywiązuję wielkiej wagi do tego, że byłem najlepszym strzelcem Partizana. Zawsze starałem się grać przede wszystkim dla drużyny i najbardziej cieszą mnie asysty. A wracając do tematu kadry - byłem lepszym zawodnikiem, kiedy miałem 23-24 lata, a nawet wtedy mnie nie powoływali. No dobrze, może odebrałem powołania dwa czy trzy razy, ale potem, kiedy wyjechałem z ligi serbskiej kolejni selekcjonerzy o mnie nie pamiętali. Do dziś tego żałuję i trudno mi o tym mówić... W każdym razie teraz już w ogóle nie robię sobie nadziei, że zagram jeszcze w reprezentacji. Czy możesz powiedzieć dlaczego kadra Serbii tak kiepsko spisuje się w wielkich turniejach? Macie przecież świetnych zawodników: Stankovicia, Ivanovicia czy Kolarowa, a jednak te wspaniałe indywidualności nie potrafią stworzyć wielkiego zespołu. - Do tych zawodników, których wymieniłeś dodałbym jeszcze Nemanję Vidicia. Moim zdaniem on jest zdecydowanie najlepszym zawodnikiem w Serbii, co do tego nie mam wątpliwości. A jaka jest przyczyna tego, że zawodzimy na wielkich turniejach? Nie mam pojęcia. Zresztą w Serbii od lat zastanawiają się nad tym ludzie futbolu, ale na razie chyba niewiele z tego wynika. Wróćmy jeszcze na koniec do tematu Wisły. Twoim konkurentem do miejsca w składzie jest Andraż Kirm, czyli zawodnik, który w poprzednim sezonie został najlepszym strzelcem drużyny i był jej czołową postacią. Nie obawiasz się konkurencji ze Słoweńcem? - Nie, absolutnie tak do tego nie podchodzę. Cóż ci mogę powiedzieć o Andrażu? To fantastyczny zawodnik, który jest dobrze znany na Bałkanach, bo osiągał sukcesy ze swoją reprezentacją. Nie uważam go jednak za konkurenta do miejsca w zespole, a za dobrego kolegę z drużyny, z którym - tak jak z wieloma innymi - mamy wspólny cel. Wisła będzie w tym sezonie grała na tyle dużo meczów, że na pewno każdy będzie miał okazję zaprezentować swoje umiejętności. Czy awans do Ligi Mistrzów to realny cel? - Oczywiście, mamy wyrównaną kadrę i świetną atmosferę w drużynie, tak więc stać nas na to, żeby awansować do fazy grupowej. Każdy z nas jest głodny sukcesu i wierzy w to, że w tym sezonie uda się go osiągnąć. Rozmawiał: Bartosz Barnaś Dyskutuj o szansach Wisły na Ligę Mistrzów na blogu Bartka Barnasia - Kliknij!