Było to trzecie spotkanie Italii z Paragwajem, wcześniejsze wygrała: w 1950 r. na mundialu 2-0, a 12 lat temu 3-1 w towarzyskim spotkaniu. Oceniając po poniedziałkowym spotkaniu, daleko Włochom do Niemców, lecz nie przekreślałbym ich zbyt pochopnie. Różnica między Italią a Niemcami jest taka, że Joachim Loew ma już gotowy zespół, a ten Marcello Lippiego powstaje na naszych oczach w lekkich bólach. Italia z pewnością ma charakter. Z Paragwajczykami szło jej jak po grudzie: trzeba było odrabiać straty i grać bez Buffona (kontuzja pleców), wyrównała pokazując cwaniactwo przy rzucie rożnym. Moim zdaniem, Lippi - domagając się włączenia jego chłopaków do ścisłego grona faworytów mundialu w RPA, trochę blefuje. Trudno odeprzeć wrażenie, że wpycha mu się do kadry słabsze pokolenie od tego, które cztery lata temu podbiło świat. Tak naprawdę przywiózł przecież na MŚ średniaków z Serie A. Z mistrza kraju i zdobywcy Pucharu Ligi Mistrzów nie ma ani jednego zawodnika, z wicemistrza tylko jeden (Daniele De Rossi). Połowę wyjściowego składu stanowią piłkarze Juventusu, który grał miernie, skończył sezon dopiero na siódmym miejscu! Do tego genialny rozgrywający Andrea Pirlo ma miejsce tylko na ławce rezerwowych razem z kolegą klubowym Gennaro Gattuso. Za nich porządek na murawie mają robić inni, na czele z Riccardo Montolivio. Na razie, poza niezłym strzałami z dystansu nie pokazali nic wielkiego. Przede wszystkim brakowało przyspieszenia w miarę zbliżania się do pola karnego rywala, jakim razili Australijczyków Niemcy. Poszczególne formacje w układance Lippiego były za bardzo oddalone od siebie, ciągnęły się na 70-80 metrach. Najwięcej energii wykazał dobry znajomy Lecha Poznań, Simone Pepe, który był aktywny na obu skrzydłach i posyłał w pole karne sporo podań. Zresztą to jego dośrodkowanie z rzutu rożnego dało Italii wyrównanie. Warto podkreślić, że Włosi mogą sobie pozwolić na spóźniony zapłon i wejście na wyższe obroty dopiero za około dwa tygodnie. Musieliby się bardzo starać, by nie awansować z grupy F mając przed sobą mecze z Nową Zelandią i Słowacją, przy całym szacunku dla Janka Muchy i jego kolegów. Przed kolejnymi próbami wypada Włochom życzyć, by na boisku wychodziło im coś lepiej niż odśpiewanie "Fratelli d'Italia". Poza Pepe i De Rossim reszta błyszczała głównie w hymnie. A swoją drogą, Danielle De Rossi zaprezentował nowy image - z zarośnięta brodą upodobnił się do hokeistów, którzy rytualnie nie golą się podczas ważnych rozgrywek. Jeśli Italia ma dotrwać w RPA do samego finału, będzie wyglądał jak starowiercy! <a href="http://michalbialonski.blog.interia.pl/?id=1907146">Dyskutuj na blogu Michała Białońskiego</a>