<a href="http://www.interia.tv/informacje/sport,4043,,,1217777">Zobacz reportaż: Agnieszka Radwańska bez tajemnic</a> Jędrzejowska kilka razy wystąpiła w finałach największych turniejów, a w Paryżu wygrała nawet debla. Isia zakończyła obecny sezon na 10. miejscu w rankingu WTA i dalej zamierza piąć się w górę. Liczymy na więcej! Polski tenis, w kobiecym wydaniu, musiał czekać prawie 70 lat, by znowu świecić jasnym blaskiem. Do sukcesów Jędrzejowskiej próbuje nawiązać właśnie Agnieszka Radwańska. Jędrzejowska trzykrotnie była w finale gry pojedynczej największych turniejów na świecie. W 1937 roku na Wimbledonie i w mistrzostwach USA, a dwa lata później na kortach imienia Rolanda Garrosa. Wtedy odniosła też największy sukces w karierze - wygrała grę podwójną, w parze z Simone Mathieu. Radwańska na razie w turniejach wielkoszlemowych (nie licząc okresu juniorskiego) może poszczycić się dwoma ćwierćfinałami - Australian Open i Wimbledon, a także udziałem w mistrzostwach WTA w Dausze. Wszystko to osiągnęła w roku 2008, który zakończyła na 10. miejscu w rankingu. To jednak nie koniec jej zamierzeń. - Plan minimum na przyszły rok to utrzymanie miejsca w dziesiątce, ale liczymy na więcej. Agnieszka w pierwszej piątce - plan wydaje mi się realny - powiedział ostatnio jej ojciec i zarazem trener Robert Radwański. To właśnie głównie dzięki Radwańskiemu mamy w Polsce tak znakomitą zawodniczkę, ale i marzenia, aby nad Wisłą powstał duet, być może na miarę sióstr Williams. Przecież w tenisa bardzo dobrze gra też młodsza siostra Agnieszki, Urszula - najlepsza juniorka świata w 2007 roku. W przyszłym roku ma wejść do pierwszej setki rankingu, a gdyby się udało, to zameldować nawet w "50". "Nie możesz nie pójść na kort"... Przygoda z tenisem Agnieszki Radwańskiej, urodzonej 6 marca 1989 roku, rozpoczęła się w Niemczech, gdzie trenerem w lokalnym klubie Gruen-Gold Gronau był Robert Radwański. Nic dziwnego, że jego pociechy, Ula urodziła się 7 grudnia 1990 roku, pierwsze kroki stawiały na korcie. - Ula była wtedy niższa niż siatka na korcie, a Agnieszka ledwo ją przewyższała - wspomina tata zawodniczek. Isia, bo tak o starszej córce mówi rodzina i przyjaciele, pierwszą rakietę dostała w wieku trzech lat, a dwa lata później wygrała swój pierwszy turniej. W 1995 roku rodzina wróciła do Polski. Od tego momentu Robert Radwański skupił się tylko na córkach. Musiał jednak sam wszystko opłacać: sprzęt, wpisowe na turnieje, wynajem kortów. Z czasem pieniądze zarobione w Niemczech się skończyły. Pomógł wtedy dziadek, Władysław Radwański. Sprzedał rodzinne dobra, co pozwoliło wnuczkom dalej trenować. Robiły to regularnie, choć zajęcia nie zawsze były tylko przyjemnością. "Codzienność tenisistki przypomina życie zakonnicy. Przez lata panuje ta sama reguła, od której nie może być odstępstw. Nawet jeśli masz gorszy dzień, nie możesz nie pójść na kort" - zwierzała się Agnieszka w "Vivie!".