W styczniu 2008 roku Txiki Begiristain był przekonany, że czas Franka Rijkaarda w Barcelonie minął. Umówił się na sekretne spotkanie w Lizbonie z bezrobotnym Jose Mourinho. "The Special One" został przepytany z dziewięciu tematów, w siedmiu zrobił wielkie wrażenie, "zawalił" tylko kwestię relacji z prasą i stosunku do rywali. W Katalonii do dziś nikt nie kwestionuje wiedzy portugalskiego ekscentryka, klub bał się jednak zmiany wizerunku związanej z postawieniem na czele drużyny kogoś, kto zachowuje się jak pępek świata. Nie wiem, czy to właśnie było decydujące. Wybór Pepa Guardioli miał z pewnością kilka zalet. Oczywiście Mourinho, który pracował w Katalonii cztery lata (1996-2000) też nie był całkiem obcy, ale Joan Laporta wiedział, że w Porto i Chelsea stał się człowiekiem bezkompromisowym. Prezes Barcy wolał kogoś, z kim porozumie się po porażce i zwycięstwie. Nie miał też pewności, czy wyraziście zdefiniowane style Barcelony i Mourinho nie są jak ogień i woda, choć Portugalczyk zapewniał, że wie, co to Barca i jest w stanie się dostosować. Zatrzaśnięte drzwi Ale latem 2008 zatrzasnęły się drzwi do Barcelony przed obecnym trenerem Interu. Pośrednio miało to także wpływ na los Samuela Eto?o. Gdy trenerem został Guardiola wymienił jednym tchem nazwiska trzech graczy przeznaczonych do "odstrzału". Z Ronaldinho i Deco stało się to natychmiast, w przypadku Eto?o z opóźnieniem trwającym 12 miesięcy. Efektowne to było opóźnienie, ale nie pomogła potrójna korona, 30 goli w lidze, a nawet ten najważniejszy w finale Champions League z Manchesterem. Eto?o z Camp Nou musiał zniknąć. A przecież cena była bardzo wysoka, bo do wymiany na Zlatana Ibrahimovica Barca dopłaciła prawie 50 mln euro. Mourinho mówi, że dla Interu była to transakcja idealna, bo choć stracił wybitnego napastnika, to i zyskał wybitnego napastnika, a jeszcze dostał fundusze na Milito, Lucio, Mottę i Sneijdera. Czyli za Szweda dostał pół drużyny. Przepytywany na okoliczność meczu z Barcą, w którym większość dziennikarzy z Włoch widzi naturalną okazję do rewanżu Eto?o odpowiada jak człowiek, który stara się wspominać to, co dobre. Mówi o przyjaciołach z Katalonii, że Barcę wciąż nosi w sercu i tylko gdy pada nazwisko: "Guardiola" Kameruńczyk się jeży. Wygląda na to, że sam nie rozumie, o co chodziło poprzedniemu trenerowi. Guardiola stara się nie drażnić lwa, a nawet obu lwów. Powtarza, że Muorinho to wielki trener, a Samuela na San Siro serdecznie uściska dziękując mu za to, co zrobił dla jego drużyny. Być może wyjaśnienie zagadki nie jest wcale sensacyjne? Może zamiast szukać drugiego dna wystarczy odwołać się do argumentów czysto merytorycznych? Słynne zdanie Guardioli, że to kwestia przeczucia, którym tłumaczył wymianę napastników, brzmiało tajemniczo. Wydaję się jednak, iż trener Barcy bardzo się boi powielić błąd Franka Rijkaarda, który w 2006 roku po zdobyciu Pucharu Europy nie potrafił zapobiec stagnacji w drużynie. Zamiana Eto?o na Ibrahimovicia jest próbą wprowadzenia nowego impulsu do zespołu, który w ostatnim roku zdobył wszystko. A poza tym jak napisał dziś "El Pais" Eto?o jest bardziej snajperem niż piłkarzem, a Zlatan bardziej piłkarzem niż snajperem, stąd wypływają nowe kłopoty, ale i możliwości. Zlatan będzie mniej strzelał, ale częściej rozegra piłkę z kolegami z Barcy i będzie im asystował. To wszystko jednak na razie tylko teoria. Zemsta snajpera Praktyka jest taka, że fani w Hiszpanii boją się zemsty snajpera. W ankiecie "Marki" aż 70 proc z nich uznaje, że w dzisiejszym meczu Eto'o przyćmi Zlatana. W prasie katalońskiej wyniki są podobne, choć polubownie kibice Barcy liczą, że gwiazdą wieczoru będzie Messi. Carles Puyol mówi w imieniu obrony, że z powodu Smuela czeka ją dziś próba ogniowa. Kapitan Barcy ma uczucia ambiwalentne między radością ze spotkania Kameruńczyka, a strachem przed tym, co zrobi na boisku. Dzielił z Eto'o szatnię przez pięć lat, widział niemal każdy ze 130 jego goli i nikt bardziej niż on nie może być świadom zagrożenia. Jest to zaledwie mecz grupowy, który nie przekreśli szans na awans żadnej ze stron, ale zaskakująco często pada słowo "egzamin". Barca zdaje go po wielkim zwycięstwie, Inter po kolejnej porażce. Guardiola chce się przekonać, czy jego piłkarze są wciąż głodni triumfów, Mourinho czy przebudowana drużyna jest w stanie osiągnąć wreszcie coś w Europie. Na to, czym klub z Katalonii cieszył się zaledwie cztery miesiące temu, Inter czeka już 44 lata. Nikt nie ucieknie dziś od porównań, ani Barca z Interem, ani Guardiola z Mourinho, ani Eto'o z Ibrahimoviciem. I na tym nie koniec, bo połowa drużyny z San Siro ma za sobą hiszpańską przygodę - Milito (Saragossa), Sneijder, Samuel, Cambiasso (Real), Quaresma, Eto'o, Motta (Barcelona), a mógł ją mieć nawet Balotelli, o którego Barca zabiegała gdy był juniorem. Będzie to też mała rywalizacja "przyjaciół" Laporty z Morattim, choć obaj znają się od dawna i obnoszą z sympatią. Prezesi poznali się kiedyś na przyjęciu w Madrycie i także z tej znajomości wzięła się potem głośna wymiana napastników. Ale nie na nich przecież zaczęły się związki Barcelony i Interem. W latach 1959-60 Helenio Herrera zdobywał z Barceloną mistrzostwo Hiszpanii. Odszedł po konflikcie z gwiazdą zespołu Ladislao Kubalą. Luis Suarez był symbolem Barcy rok dłużej, kiedy Herrera przekonał władze Interu, że warto uczynić z niego najdroższego gracza świata sprowadzając do Włoch za 142 tys funtów. "Mag" stworzył w Interze koncepcję catenaccio, która dała jego drużynie dwa triumfy w Pucharze Europy (1964, 65). Na tym wszystko się zaczęło i skończyło. Dziś inni emigranci z Barcelony Mourinho i Eto'o chcą napisać długo oczekiwany dalszy ciąg. Przypuszczalne składy: Inter: Julio Cesar; Maicon, Samuel, Lucio, Chivu; Stankovic (Muntari), Zanetti, Sneijder, Motta; Milito, Eto'o. Barcelona: Valdes; Alves, Puyol, Pique, Abidal; Toure, Busquets (Iniesta), Xavi; Messi, Ibrahimović, Henry. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Czytaj także: Eto'o: Szukam zemsty Mourinho: Powitam Zlatana serdecznym uściskiem Ibrahimović: Nie mam nic do udowodnienia