Japończycy plany mają ambitne. Za dwa lata chcą zdobyć aż 30 złotych medali, co byłoby ich olimpijskim rekordem. W 2016 roku w Rio de Janeiro wywalczyli 41 krążków, ale z najcenniejszego kruszcu było tylko 12. - W Dżakarcie chcemy się przekonać na jakim jesteśmy obecnie poziomie. Tutaj jednak nie tylko medale będą się liczyły, ale również to jak wielu sportowców po prostu dobrze się zaprezentuje. Chcemy mieć z kogo wybierać przygotowując olimpijską kadrę - powiedział Yasuhiro Yamashita, członek zarządu Japońskiego Komitetu Olimpijskiego. Swoim rozmachem Igrzyska Azjatyckie pod kilkoma względami przyćmiewają nawet olimpijską rywalizację. W Dżakarcie ponad 11 tysięcy sportowców będzie walczyło o 465 kompletów medali w 40 dyscyplinach. W Rio de Janeiro do zdobycia było 306 złotych medali. W Indonezji najliczniejszą reprezentację mają Chiny - 845 zawodników. Korea Południowa wysłała 807, a Japonia 768. - Chiny to wciąż największa sportowa potęga w Azji, ale jeśli nawiążemy z nimi walkę, to znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze - dodał Yamashita. By osiągnąć w Tokio zamierzony cel, Japończycy będą musieli stawać na podium nie tylko w dyscyplinach, które od lat przynoszą im medale, jak: judo, zapasy, pływanie, czy gimnastyka. Nadzieje wiążą również z występami: badmintonistów, tenisistów stołowych, szermierzy, ciężarowców i żeglarzy.