Największe wrażenie wywarły chyba słowa Luisa Suareza, który z wprawą godną niezłej klasy siatkarza obronił ręką strzał Dominicka Adiyiaha. Urugwajczyk wyleciał z boiska, Asamoah Gyan zmarnował jednak rzut karny i kilkanaście minut później po serii "jedenastek" to Suarez i jego koledzy, a nie reprezentanci Ghany cieszyli się z awansu do półfinału. - Teraz ręka Boga należy do mnie! To była najlepsza interwencja turnieju - cieszył się po meczu Suarez nawiązując do słynnej bramki Diego Maradony zdobytej w meczu 1/4 finału z Anglią na mundialu w 1986 roku. Argentyna po sprytnym oszustwie Diego sięgnęła wówczas po tytuł. Skoro o Maradonie mowa. Argentyna pod jego wodzą rozpoczęła mundial śpiewająco, ale w zderzeniu z niemiecką ścianą (porażka 0-4 w ćwierćfinale) była bezradna. "Boski" Diego po pierwszych meczach tryskał dobrym humorem i pewnością siebie, a konferencje prasowe zamieniał w istne przedstawienia. To, jak zwracał na siebie uwagę nie wszystkim przypadło do gustu. Najwięcej odwagi, żeby powiedzieć to publicznie miał Wesley Sneijder. - Zdecydowanie bardziej wolę spokojnego trenera jak van Marwijk, niż idiotę w stylu Maradony czy Dungi - podsumował wicemistrz świata. Pozostając jeszcze na moment przy Argentynie trudno ominąć słowa Martina Demichelisa, który przed klęską w starciu z Niemcami, tak podsumował grę przeciwko nim reprezentacji Anglii. - Gdybym zagrał tak słabo jak John Terry, to wstydziłbym się wrócić do domu - powiedział nieświadomy nachodzącego kataklizmu Argentyńczyk. Jeszcze bardziej od Argentyny na mundialu zawiedli Włosi. Mistrzowie świata nie wyszli nawet z grupy. - Przed czterema lata graliśmy, jak na mistrzów przystało. Teraz zaprezentowaliśmy się jak stado kóz - podkreślił Gennaro Gattuso. Swoją drogą skąd wie, jak w piłkę grają kozy? Nie mamy pojęcia... Wiemy natomiast, że wielką burzę w Anglii wywołały te słowa Wayne'a Rooney'a. - Miło nam, kiedy nasi fani nas wygwizdują. Właśnie tak powinno wyglądać oddane i lojalne kibicowanie - ironizował napastnik Manchesteru United. On nie mógł znieść zachowania kibiców, a ci żenującej postawy swoich ulubieńców. Ich grę dobrze, chociaż w bardzo lekkich słowach, scharakteryzował Franz Beckenbauer. - To co zobaczyłem w wykonaniu Anglii w meczu z USA (1-1) nie miało wiele wspólnego z futbolem. Oni cofnęli się do czasów, kiedy jedynie kopało się piłkę i biegało. Na koniec głos niech zabierze...bijący na głowę wszystkich ekspertów głowonóg Paul? Nic z tych rzecz, niech przemówi zdrowy rozsądek. - Ludzie, to ośmiornica - odparł Carlos Marchena zapytany o to, co sądzi o typach sympatycznego mieszkańca ogrodu zoologicznego w Oberhausen, który był jedną z większych gwiazd zakończonego w niedzielę mundialu.