- Gdyby zabrali z jego rąk te wszystkie urządzenia, to nie wyglądałby na chorego. Przebywa na oddziale chorób wieńcowych. Był w szampańskim nastroju. Miał za sobą ciężką noc, ale jego samopoczucie było zaskakująco dobre - powiedział asystent 63-letniego Francuza Gary McAllister, który odwiedził szkoleniowca w szpitalu. Lekarze zapewniają, że jego stan jest dobry, ale należy zachować ostrożność. Na pewno nie będzie mógł usiąść na ławce trenerskiej w sobotnim meczu przeciwko Stoke City. - Najlepszym lekarstwem będzie dla niego zdobycie trzech punktów w meczu ze Stoke - dodał McAllister. Po raz pierwszy kłopoty z układem krwionośnym u Houlliera pojawiły się w 2001 roku, gdy jako menedżer Liverpoolu z poważnymi objawami trafił do szpitala (tam od razu został zoperowany). Na pięć miesięcy musiał wówczas zrezygnować z prowadzenia zespołu.