Utah Jazz (36-37) - New Orleans Hornets (41-31) 117:121 po dogrywce Bardzo emocjonujące spotkanie pomiędzy drużynami walczącymi o play-off. W całym spotkaniu wielokrotnie zmieniało się prowadzenie, a żadna z drużyn nie prowadziła więcej niż 9 punktami. Całe spotkanie zakończyło się zwycięstwem gości po dogrywce, którzy jednak okupili je stratą swojego skrzydłowego Davida Westa. Kontuzja niestety wygląda na dosyć poważną, West uszkodził lewe kolano źle lądując na nie przy jednej z ostatnich akcji w regulaminowym czasie gry. Były to punkty dające remis 103:103 na 22 sekundy do końca. Zakończyły one świetny mecz Westa, który miał w tym momencie 29 punktów. Zwycięstwo 121:117 jest bardzo cenne, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że na 1.3 sekundy do końca meczu Jazz prowadzili dwoma punktami, a Hornets musieli wyprowadzać piłkę spod własnego kosza. W akcji poprzedzającej gracz Jazz Paul Millsap, który grał kapitalne spotkanie wymusił faul rywali i trafił 2 osobiste. Podanie przez całe boisko trafiło szczęśliwie do Emeki Okafora, który nawet nie oddał rzutu, tylko cisnął piłką w stronę kosza, a ta wpadła. Myślę, że jest to kandydat do najlepszego "buzzer-beatera" w całym sezonie. W dogrywce kontuzjowanego Westa zastąpił mocno niedoceniany w tej lidze Aaron Gray, który zagrał świetnie zdobywając 6 punktów w dodatkowych 5 minutach gry. Po jego punktach na 35 sekund przed końcem dogrywki Hornets osiągnęli najwyższą w niej przewagę - 4 punktów i nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa, skutecznie wykonując osobiste w samej końcówce. Winę za porażkę wziął na siebie trener Utah Tyrone Corbin twierdząc, że powinien był nakazać Millsapowi nie trafienie drugiego osobistego w regulaminowym czasie gry, przez co Hornets zapewne nie zdążyliby nawet oddać rzutu. Pomimo świetnej gry Millsapa (33 punkty, 11 zbiórek), Ala Jeffersona (22 punkty, 13 zbiórek) i Earla Watson (14 punktów, 8 asyst) Jazz przegrali czwarte spotkanie z rzędu i wypadli na dobre z walki o playoffs. Co prawda szanse teoretyczne jeszcze mają, ale prawdę mówiąc nie ma tych szans za wiele. Na swoje usprawiedliwienie mają fakt, że grali bez trzech graczy z podstawowej rotacji: Devina Harrisa, Derricka Favorsa i Andreia Kirilenko, którzy są kontuzjowani. W kolejnym spotkaniu Jazz zmierzą się u siebie z Dallas Mavericks, którzy zaciekle walczą z LA Lakers o drugie miejsce na zachodzie i nie odpuszczą spotkania przeciwko Utah, natomiast Hornets już dziś w nocy zagrają z Phoenix Suns i będzie im ciężko o wygraną bez Davida Westa i grając na zmęczeniu po wyczerpującym spotkaniu z dogrywką. Jazz: Paul Millsap - 33 (11 zb, 3 blk), Al Jefferson - 22 (13 zb), Earl Watson - 14 (3x3, 8 as), Raja Bell - 13, Gordon Hayward - 13 (5 as), C.J. Miles - 11, Ronnie Price - 8, Derrick Favors - 2, Jeremy Evans - 1. Hornets: David West - 29, Chris Paul - 24 (12 as), Jarrett Jack - 15, Trevor Ariza - 14 (3x3), Marco Belinelli - 14 (3x3), Emeka Okafor - 12, Aaron Gray - 10, Carl Landry - 3, Willie Green - 0, Jason Smith - 0. Skrót meczu: Dallas Mavericks (50-21) - Minnesota Timberwolves (17-55) 104:96 Dallas Mavericks wygrali 50 meczów w sezonie regularnym po raz 11. z rzędu. Do tego zwycięstwa poprowadził ich niezawodny Dirk Nowitzki, który rzucił 30 punktów i miał 11 zbiórek, ale swój duży udział mieli także pozostali zawodnicy. Minnesota tymczasem zagrała bez swojej gwiazdy Kevina Love, który możliwe, że nie zagra już do końca sezonu. Jego miejsce w składzie zajął zatrudniony niedawno w ramach wymiany Anthony Randolph i zagrał najlepszy mecz w karierze, zaliczając 31 punktów i 11 zbiórek. Zaskakujące w tym spotkaniu było to, że Wolves tak długo się trzymali blisko swoich rywali, nie dali im ani razu prowadzić więcej niż 8 punktami. Dopiero końcówka spotkania dała gospodarzom zwycięstwo, ale o tym za chwilę. Takimi meczami jak ten gracze z Minneapolis pokazują ile mają potencjału. Jeśli przeanalizować ich skład, to naprawdę mogą być drużyną walczącą o playoffs. Mają silnego skrzydłowego, który jest najlepszym zbierającym ligi, a jednocześnie strzelcem dającym im 20 punktów w meczu. Center pierwszej piątki Darko Milicić nie jest wirtuozem gry, ale jeśli ustabilizowałby formę, to byłby postrachem w pomalowanym, gdzie mógłby notować średnio 2-3 bloki na mecz. Dodajmy do tego utalentowanego rozgrywającego Jonny'ego Flynna, który gra na zmianę z doświadczonym Luke'iem Ridnourem. Jest jeszcze czterech świetnych swingmanów w osobach Michaela Beasleya, Wesleya Johnsona, Martella Webstera i Wayne'a Ellingtona. A jakby tego było mało, to nowy zawodnik w drużynie Anthony Randolph zalicza 31 punktów w czwartkowym spotkaniu. Jest to skala talentu, która może zapewnić im udział w playoffs. Uważam, że gdyby mieli takiego trenera, jak np. Larry Brown, to mogliby być kimś takim na zachodzie jak w zeszłym sezonie byli Charlotte Bobcats. Kto wie czy na stanowisku pozostanie Kurt Rambis, który jest wymieniany jest jako jeden z kandydatów do przejęcia schedy po Philu Jacksonie w LA Lakers. Aha, i jeszcze Wolves będą mieli jeden z czołowych wyborów w drafcie i mają prawa do Ricky'ego Rubio, więc dostaną kolejny element do ciekawej układanki, a prawa do Rubio mogą wymienić na naprawdę solidnego zawodnika po sezonie. Ale wróćmy do tego spotkania. Na trzy minuty przed końcem po punktach Ellingtona Wolves wyszli na prowadzenie 94:93 i zapadła konsternacja. Na ratunek Mavericks przybył jednak Chandler, który zebrał 2 piłki w ataku, a po drugiej takiej akcji bardzo agresywnie skończył ją punktami, w dodatku z faulem. Był to taki zastrzyk energii dla Mavericks, że końcówkę meczu zagrali wyśmienicie, wygrywając ją 11:2. Głębia składu, jaką mają w tej chwili Mavericks pozwala im myśleć o zajściu nawet do finałów NBA. Jeśli udałoby się wrócić jeszcze do zdrowia Caronowi Butlerowi, to ich szanse by dodatkowo wzrosły. Kolejny mecz zagrają już w sobotę na parkiecie w Utah, natomiast Wolves zagrają już dziś w Oklahoma City z tamtejszymi Thunder. Mavs: Dirk Nowitzki - 30 (11 zb), Jason Terry - 18, Shawn Marion - 17, Peja Stojakovic - 16 (4x3), Tyson Chandler - 9 (10 zb), J.J. Barea - 4 (6 as), Brendan Haywood - 4, Rodrigue Beaubois - 3, Ian Mahinmi - 3, Jason Kidd - 0 (13 as, 3 prz), DeShawn Stevenson - 0, Brian Cardinal - 0 Wolves: Anthony Randolph - 31 (11 zb), Jonny Flynn - 13 (3x3, 5 as), Michael Beasley - 12, Wesley Johnson - 11 (3x3), Anthony Tolliver - 11, Wayne Ellington - 8, Luke Ridnour - 4, Martell Webster - 4, Nikola Pekovic - 2, Darko Milicic - 0 Skrót meczu: <a href="http://zkrainynba.blog.interia.pl/">Więcej o NBA na blogu Piotra Zarychty ' zkrainynba.blog.interia.pl</a>