Wynik nie był najważniejszy w tym spotkaniu, ale z kronikarskiego obowiązku przypomnijmy - po rzutach karnych wygrała drużyna World Stars. Po raz pierwszy w historii gwiazdy najsilniejszej ligi świata amerykańsko-kanadyjskiej NHL zjawiły się w Polsce. Meczem z biało-czerwonymi kończyły europejskie tournee, w trakcie którego rozegrały 10 meczów. - To będzie bardziej zabawa niż normalny mecz, nie będzie gry na śmierć i życie, ale emocji na pewno nie zabraknie - reklamował środowe spotkanie Mariusz Czerkawski, jeden z dwójki polskich hokeistów grających zza oceanem. Zawodnik New York Islanders miał rację. Gracze obu drużyn nie przywiązywali wagi do obrony, nie było ostrych spięć (tylko cztery kary w całym meczu), za to często mogli się wykazywać bramkarze, co musiało przypaść do gustu kibicom, którzy bawili się równie dobrze, jak hokeiści. Fani w dobry nastrój zostali wprowadzeni jeszcze przed meczem, przez niespełna czteroletnią Ewę, która w brawurowy sposób wykonała mazurka Dąbrowskiego. Potem pożegnano kończącego karierę sędziego Krzysztofa Zawadzkiego. To właśnie on honorowo rozpoczął mecz gwiazd NHL z reprezentacją Polski. W środowy wieczór "Spodek" wypełnił się po brzegi kibicami złaknionymi widowiska na światowym poziomie. I takie dostali, choć do pełni szczęścia zabrakło im tylko wygranej reprezentacji Polski. Gwiazdy NHL wyrównującą bramkę na 3:3 strzeliły na cztery sekundy przed końcem trzeciej tercji. Krążek do siatki, wykorzystując grę w przewadze, posłał Sergiej Fiedorow. I to właśnie Rosjanin okazał się najważniejszym zawodnikiem ekipy World Stars. Nie dość, że strzelił wyrównującego gola pod koniec meczu, to jeszcze pewnie wykorzystał pierwszy w serii rzut karny. Potem ta sztuka udała się tylko Erikowi Belangerowi, a że żaden z polskich zawodników nie pokonał Martina Brodeura, ze zwycięstwa mogli się cieszyć gracze z NHL. - Na trybunach panowała świetna atmosfera do gry w hokeja. Polska drużyna zagrała dobry mecz - Fiedorow nie był zbyt rozmowny po spotkaniu, a co ciekawe na jedno z pytań zadane po rosyjsku, czyli w jego ojczystym języku, odpowiedział po angielsku. W polskiej ekipie pierwsze skrzypce grali bramkarz Tomasz Jaworski i napastnik Marcin Jaros, który zdobył dwie bramki dla biało-czerwonych. - Najlepszym zawodnikiem na lodzie był bez wątpienia Tomek. Uratował nam, za przeproszeniem, dupkę - stwierdził Jaros. Rzeczywiście, Jaworski kilkakrotnie świetnymi interwencjami, w sobie tylko wiadomy sposób, zatrzymywał krążek po strzałach rywali z najbliższej odległości. Najmocniej dał się we znaki Tony'emu Amonte, który trzykrotnie został zastopowany przez polskiego bramkarza. Jaworskiemu sprzyjało też szczęście, jak w 50. minucie, gdy po uderzeniu Aleksandra Daigle'a krążek trafił w słupek. Jaros obie swoje bramki strzelił Dominikowi Haszkowi, który bronił przez pierwsze 30 minut spotkania. - Mówiłem, że strzelę mu trzy gole, ale raz przypadkowo obronił - żartował napastnik, który po meczu wymienił się koszulką z Ansonem Carterem. - Podjechałem do niego i poprosiłem o to. Bardzo lubię i cenię tego gracza - powiedział Jaros. Jedyny ciemnoskóry hokeista w ekipie World Stars komplementował polski zespół. - Zagraliście świetne spotkanie i niewiele zabrakło, abyście odnieśli zwycięstwo - stwierdził. Zobacz galerię zdjęć z meczu Polska - Gwiazdy NHL. Andrzej Łukaszewicz, Paweł Pieprzyca, Katowice