Skazywani przez wielu na porażkę torunianie, nie myśleli o złożeniu broni. Udowodnili za to, że wczorajszy remis z jastrzębskim JKH nie był dziełem przypadku. Już w drugiej minucie podopieczni Tomasza Rutkowskiego wyszli na prowadzenie, a na listę strzelców wpisał się Jacek Dzięgiel. Warto zaznaczyć, że przy stracie gola nie popisał się testowany w oświęcimskim zespole Martin Balczik, który zostawił toruńskiemu napastnikowi zbyt dużo miejsca, a ten precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę nie dał żadnych szans Szydłowskiemu. "Biało-niebiescy" próbowali odpowiedzieć, ale uderzenia Martina Buczka i Marka Badżo dalekie były od ideału. Przed końcem pierwszej części gry kapitalną szansę na wyrównanie zaprzepaścił Wojciech Stachura. Po szybkiej i składnej akcji Wojtarowicza i Modrzejewskiego, "Staszek" nie popisał się i posłał gumę wprost w Michała Plaskiewicza. Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli goście. Szybko narzucili rywalom swój styl gry i w odstępie 38 sekund zaaplikowali rywalom dwie bramki. Najpierw w 24. minucie w zamieszaniu podbramkowym krążek trafił na kij Przemysława Bomastka, a ten nie zwykł marnować takich prezentów. Chwilę później sposób na Szydłowskiego znalazł Jastrzębski, który sprytnym strzałem między parkanami ulokował krążek w siatce. Oświęcimianie chcieli odrobić choć część strat, ale nie pomogła im w tym gra w przewadze przez cztery minuty. "Unici" rozprowadzali krążek zbyt nerwowo, a drużyna "Stalowych Pierników" skutecznie wybijała ich z rytmu. Brak sportowych wydarzeń zrekompensowała kibicom efektowna bójka z udziałem Adama Lukacovicza, który zaskarbił sobie sympatię kibiców. 23-letni defensor bardzo dobrze prowadzi krążek, imponuje grą w ofensywie i skuteczną postawą w destrukcji, a przede wszystkim efektownymi bodiczkami. Dwie minuty później ładnie z linii niebieskiej strzelił Balczik, tor lotu krążka zmienił jeszcze Klisiak, ale guma zatrzymała się na poprzeczce. Bramka strzeżona przez Plaskiewicza była jakby zaczarowana, a oświęcimianie nawet w stuprocentowych sytuacjach nie potrafili znaleźć do niej drogi. W 38. minucie pierwszego gola zdobyli oświęcimianie. Łukasz Sękowski ładnie objechał bramkę i strzałem "od zakrystii" zaskoczył Plaskiewicza. Warto nadmienić, że 24-letni skrzydłowy (od połowy drugiej odsłony) zastąpił w pierwszej formacji Marka Modrzejewskiego. Jak okazało się później był to strzał w dziesiątkę. Popularny "Seniu" świetnie wkomponował się do pierwszego ataku. Do gry wprowadził wiele ożywienia, dodatkowo imponował spokojem, a także dobrym przeglądem pola. - Dzisiaj dostałem szansę od trenera i chciałem ją wykorzystać w stu procentach. Myślę, że pokazałem się z niezłej strony, choć troszkę żałuję, że nie gramy na cztery formacje - stwierdził skromnie skrzydłowy. Na kilka słów komentarza zasługuje również słaba postawa arbitrów, którzy niejednokrotnie kontrowersyjnymi decyzjami wprowadzali w furię zawodników obu drużyn. Salwy śmiechu połączone z gwizdami ogarnęły halę lodową tuż przed zakończeniem drugiej tercji. W zamieszaniu podbramkowym krążek do toruńskiej siatki skierował najpierw Stachura, a później Kowalówka, jednak sędzia w obu przypadkach nie zaliczył bramki, a decyzję swą uargumentował spalonym w polu bramkowym. Inne zdanie na temat pracy arbitrów miał trener torunian Tomasz Rutkowski: - W mojej opinii nie popełnili żadnego błędu. Mimo tego, że było ich tylko dwóch, to panowali nad wszystkim - stwierdził opiekun "Stalowych Pierników". Zdecydowanie najwięcej emocji towarzyszyło ostatniej odsłonie. Siedemnaście sekund po przerwie gospodarze strzelili kontaktowego gola. Łukasz Sękowski celnym dograniem obsłużył Wojciecha Wojtarowicza, a ten "na raty" pokonał Krzysztofa Bojanowskiego, który od początku trzeciej tercji strzegł toruńskiej bramki. Chwilę później sytuacja wróciła do normy, bo czwartą bramkę dla gości zdobył Zoltan Kubat. 26-letni Słowak wykorzystał bierną postawę Marka Badżo i bez zastanowienia wbił gumę do siatki. Wydawało się, że gospodarze już się nie podniosą, ale nadzieję na odrobienie strat w serca oświęcimskich kibiców wlał Martin Buczek. Czeski skrzydłowy strzałem w krótki róg zaskoczył Krzysztofa Bojanowskiego. Do końcowej syreny zawodnicy nie oszczędzali się, bandy trzeszczały, a sędziowie mieli ogromne problemy z wyłapywaniem wykluczeń. W 55. minucie torunianie ładnie rozegrali zamek, a czerwone światło nad bramką Szydłowskiego zapaliło się po raz piąty. Soczystym strzałem popisał się Rafał Cychowski. W 59. minucie z bardzo dobrej strony pokazał się Adam Lukacovicz, który po dobrym podaniu Bibrzyckiego umieścił krążek w samym okienku bramki. Chwilę później czeski defensor wdał się w kłótnie z arbitrem i otrzymał karę meczu. Sympatycznego Czecha, który w zeszłym sezonie występował w lidze ECHL, kibice pożegnali owacją na stojąco. - Spisał się dzisiaj bez zarzutów. Ten chłopak ma papiery na granie - chwalił swojego rodaka Josef Dobosz. Ostatnie słowo w tym spotkaniu należało do torunian, a wynik spotkania ustalił Arkadiusz Marmurowicz. - Musimy systematycznie pracować, a postępy na pewno będą widoczne. Jakoś nie przywiązuje uwagi do wyników w sparingach, bo liga to całkiem co innego - stwierdził po spotkaniu oszczędny w słowach Tomasz Rutkowski. - Błędy, błędy i jeszcze raz błędy - kręcił głową trener Josef Dobosz. - Złapaliśmy kilka głupich kar, a dobrze wiemy, jakie są konsekwencje takiej postawy. Pozostaje nam wyczekiwać z niecierpliwością niedzielnego spotkania z Sanokiem. Pokażemy jeszcze na co nas stać! Radosław Kozłowski, Oświęcim Aksam Unia Oświęcim - TKH Toruń 4:6 (0:1, 1:2, 3:3) 0:1 - Dzięgiel - Koseda (1:39) 0:2 - Bomastek - Kuchnicki, Dołęga (23:30) ; 5/4 0:3 - Jastrzębski - Marmurowicz, Kubat (24:08) 1:3 - Sękowski - Kasperczyk (37:40) 2:3 - Wojtarowicz - Sękowski (40:17) 2:4 - Kubat - Jastrzębski (44:59) 3:4 - Buczek - Lukacovicz (51:38) 3:5 - Cychowski - Dzięgiel, Jastrzębski (54:37) ; 5/4 4:5 - Lukacovicz - Bibrzycki (58:07) ; 4/5 4:6 - Marmurowicz (58:37) ; 5/4 Unia: Szydłowski (Stańczyk) - Kowalówka (2), Gallo (2); Wojtarowicz, Stachura, Modrzejewski (2) - Balcik (2), Połącarz; Twardy, Adamus, Klisiak (2) - Lukacovicz (4+20), Obstarczyk (6); Badżo (2), Bibrzycki (2), Bucek (2) oraz Kasperczyk (2) i Sękowski. Trener: Josef Dobosz TKH: Plaskiewicz (od 40 min. Bojanowski) - Burzil, Koseda (6); Bomastek, Kuchnicki, Dołęga - Kubat, Cychowski; Jastrzębski (2), Dzięgiel, Marmurowicz - Talaga, Lidtke; Bomba (4), Chrzanowski (2), Minge (2) - Porębski, Pietras; Wieczorek, Chyliński (2), Wiśniewski. Trener: Tomasz Rutkowski Sędziowali: Marian Witek i Waldemar Kupiec. Kary: 48 (w tym kara meczu dla Lukacovicza) - 18