Iker Casillas nawet się nie ucieszył. Nie wypadało i nie było czego świętować, gdy po strzale Bruno Alvesa piłka trafiła w poprzeczkę. Być może portugalski stoper uderzyłby te kilka centymetrów niżej, gdyby nie to, że w trzeciej serii pomylił ustaloną kolejność i Nani musiał speszyć go odbierając piłkę. Emocje sięgnęły zenitu. Zaraz po Alvesu na własną prośbę szatańskiej próbie nerwów poddany został Cesc Fabregas. Pomocnik Barcy sam chciał strzelać jako piąty, wierząc w swoją szczęśliwą gwiazdę od ćwierćfinału z Włochami na Euro 2008. Wtedy także jako ostatni pokonał Gianluigi Buffona. Po raz drugi tej nocy Portugalczykom zabrakło do szczęścia kilku centymetrów, po uderzeniu Cesca Rui Patricio rzucił się w dobrym kierunku, wyciągnął jak długi, ale piłka odbiła się od słupka tak fortunnie, że za chwilę wylądowała w siatce po przeciwnej stronie bramki. Koniec! Cristiano Ronaldo nie musiał strzelać. Odruchowo szeptał pod nosem jakieś słowa, ostentacyjnie złorzecząc losowi, jak tylko on potrafi. Faktycznie po 120 minutach walki, fortuna jeszcze raz uśmiechnęła się do zespołu, który od czterech lat trwa w stanie błogosławionym. Znacznie bardziej głodni sukcesu Portugalczycy zostali z pustymi rękami na Euro 2012, na którym wszystko, co robili ocierało się o perfekcję. Trzeba było dogrywki, żeby mistrzowie świata i Europy wyzwolili się z żelaznego uścisku drużyny Paulo Bento, która przez 90 minut dominowała ich siłą fizyczną. Dopiero wtedy najlepszą okazję na gola w tym meczu zaprzepaścił Andres Iniesta, a Rui Patricio zmieniał się w bohatera. Wcześniej to Portugalia bliższa była finału Euro 2012. "Mniej Xaviego, więcej Xabiego" - pisał dziennik "El Pais" po ćwierćfinale z Francją. Rzeczywiście kłopoty "La Roja" zdają się być spowodowane tym, że ich wielki lider, człowiek, który w każdym meczu ma najwięcej kontaktów z piłką i przebiega najwięcej kilometrów, słabnie w oczach. Czas leci, Xavi skończył już 32 lata. Na cztery minuty przed dogrywką Vicente del Bosque zdjął go z boiska. Rządy Alonso stały się niekwestionowane, na środek przesunął się Iniesta i w ten sposób, z wykorzystaniem skrzydłowych Navasa i Pedro zaczął się najlepszy okres gry mistrzów świata. Hiszpanie znaleźli się w finale dzięki wysiłkowi zbiorowemu. Bohaterów w zespole było co najmniej kilku. Sergio Ramos zagrał wielki mecz, a jeszcze wykorzystał karnego strzałem a la Panenka. "Del Bosque wie, że jestem trochę stuknięty" - skomentował. Wspaniale wypadł także Pique, w ogóle w defensywie "La Roja" wyglądała imponująco, w pięciu meczach Euro 2012 straciła jednego gola. Kłopoty mistrzów są tym większe, im dalej od bramki Casillasa. I pomyśleć, że przed turniejem hiszpańskie media zamartwiały się, że stoperzy Realu i Barcelony nie zdołają wznieść się ponad animozje klubowe. Pod nieobecność kontuzjowanego Carlesa Puyola, Cesc Fabregas zajął się w Gniewinie wewnętrznym, futbolowym totolotkiem. I jest jego liderem. Przed meczem z Portugalczykami ujawnił, że obstawił finał Hiszpania - Niemcy. Dziś usiądzie przed telewizorem, by sprawdzić, czy jego mało oryginalny typ się spełni. Niemcy przegrali z Włochami klasyczny thriller w półfinale mundialu w 1970 roku (3-4), potem jeszcze finał dwanaście lat później (1-3) i półfinał na swoich boiskach w 2006 roku (0-2). Mimo wszystko znów są faworytem. W finałach mistrzostw Europy oba najbardziej utytułowane zespoły na kontynencie nie rozgrywały tak ważnego meczu, jak ten dzisiejszy w stolicy Polski. O ile w spotkaniu Hiszpania - Portugalia koszulki piłkarzy zdobiła jedna mistrzowska gwiazdka, dziś będzie ich siedem. Zespół Joachima Loewa od początku kreowany na największą gwiazdę Euro 2012, przejdzie test ognia na tle ekipy Cesare Prandellego. Niemcy mają genialne pokolenie piłkarzy, o Włochach mówi się, że to "dzieci" czasów kryzysu. Faworyci mieli znacznie łatwiejszy mecz w ćwierćfinale, po którym odpoczywali o dwa dni dłużej. Im więcej przemawia za drużyną Loewa, w tym bardziej komfortowej sytuacji znajdują się ich przeciwnicy. Na wszelki wypadek przypomnę, że czterokrotni mistrzowie świata czekają na tytuł mistrzów Europy od 1968 roku. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2324016">Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim</a>