Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Łukasza Kubota z Feliciano Lopezem Na mecz Łukasza Kubota z 44. w rankingu ATP Hiszpanem Feliciano Lopezem można spojrzeć z wielu stron. W pięciu setach porywającej walki Polak zdobył zaledwie o jednego gema mniej. Jak na gracza z końca setki światowego rankingu osiągnął wynik fenomenalny, otarł się o bramy raju, za które nie dało się w końcu wejść. Nie ma w sporcie nic bardziej fascynującego, niż człowiek przekraczający granice swoich możliwości, to udało się Kubotowi na najbardziej prestiżowym turnieju. Polak grał tak staromodny, romantyczny tenis (serve and volley), za jakim widownia w Londynie zdążyła już zatęsknić. Po każdym serwisie biegał do siatki, dostarczając masę emocji nawet bezstronnym kibicom. Hiszpanie nazwali go "polskim młotem". Z drugiej strony to musi bardzo boleć, gdy sportowiec zatrzymuje się o tak mały krok od życiowego celu. Wykorzystując jedną z dwóch piłek meczowych w trzecim secie Kubot powtórzyłby osiągnięcie Wojciecha Fibaka, czyli ikony polskiego sportu. Podczas meczu z Lopezem nerwowo przeglądałem światowe serwisy internetowe. Dla Hiszpanów ten mecz miał absolutnie trzeciorzędne znaczenie. Czekali na starcie nr 1 - czyli Rafaela Nadala z Argentyńczykiem Juanem Martinem del Potro. Poza tym byli zajęci transferem stopera Varane do Realu Madryt, analizowali sukces reprezentacji U21 w zakończonych niedawno mistrzostwach Europy, oraz śladowe szanse Fernando Alonso na tytuł mistrza świata w Formule 1. Nie trzeba wyliczać wszystkich dokonań hiszpańskich sportowców w ostatnich latach, by przekonać się, że na awans Lopeza do ćwierćfinału Wimbledonu czekała z zapartym tchem głównie jego rodzina. Tymczasem dla polskiego sportu zwycięstwo Kubota byłby czymś absolutnie fenomenalnym. Fibak grał w ćwierćfinale Wimbledonu 31 lat temu i od tamtej pory żaden zawodnik nie zbliżył się do jego osiągnięcia. Latami czekaliśmy na tenisistę, który awansowałby w ogóle do turnieju głównego. Kubot przebił się przez eliminacje, awansował aż do IV rundy, był o piłkę od niewyobrażalnego wręcz sukcesu. Gdyby to wykorzystał, trafiłby na Andy Murraya - wielką nadzieję Brytyjczyków na pierwszy wimbledoński triumf od 1936 roku. Polak znalazłby się w absolutnie ekskluzywnym towarzystwie 8 najlepszych tenisistów na świecie, w którym nie był nigdy dotąd. W tegorocznym turnieju wimbledońskim Kubot zyskał bardzo dużo. W kolejnym wielkoszlemowym turnieju US Open wystąpi już bez eliminacji. A kibice w Polsce będą od niego oczekiwali nie mniej niż od Agnieszki Radwańskiej. Ale tych dwóch zmarnowany meczboli w meczu z Lopezem będzie pewnie żałował do końca życia. Tak jak Fibak w meczu z 1976 roku w finale Masters, kiedy prowadził z Hiszpanem Manuelem Orantesem 2-1 w setach i 4-1 w gemach, a mimo to przegrał. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu