W ćwierćfinale Euroligi gra toczy się do dwóch zwycięstw. Krakowianki są zatem w połowie drogi do wymarzonej czołowej czwórki Starego Kontynentu. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, ale wiadomo, że musimy wygrać jeszcze jeden mecz, a rywal jest znakomity - przypomina Jose Ignacio Hernandez. Co zdaniem trenera przesądziło o triumfie wiślaczek? - Przede wszystkim agresywna, ostra gra. To był klucz. W pierwszej i drugiej kwarcie zabrakło nam zespołowych akcji, później nasza gra zaczęła się zazębiać i wszyscy widzieliśmy efekt. Powiedziałem przed startem rozgrywek, że chcąc osiągnąć sukces, musimy wygrywać u siebie i to nam się udaje - podkreślił szkoleniowiec Wisły. W trzeciej kwarcie wiślaczki traciły do zespołu z Brna już 15 punktów, ale nie straciły wiary w końcowy sukces. - Rywal był świetny, zaprawiony w euroligowych bojach, ale w koszykówce takie rzeczy się zdarzają. Jak walczysz i wierzysz w zwycięstwo, to masz szansę wrócić do gry. Nam się udało - dodał Hernandez. Trener nie tylko Wisły, ale i reprezentacji Hiszpanii na koniec wypalił, że nie chciałby już...wracać do Krakowa. - Tu jest świetna publiczność, dla tych kibiców chce się grać. Ale wolałbym wygrać w piątek w Brnie, niż wracać do Krakowa na trzeci mecz - zaznaczył.