Mimo wydanych kilku milionów złotych Górnik nadal znajduje się na dnie ligowej stawki. Warto jednak zaznaczyć, że zabrzanie są szóstą ekipą pod względem ilości zdobytych punktów w 2009 roku. - To nas bardzo cieszy, wierzymy, że się utrzymamy. Mamy wspaniały zespół młodych ludzi, atmosfera jest bardzo dobra. Dużo rozmawiam z trenerami, zawodnikami. Gołym okiem widzę, że nowi piłkarze świetnie się wkomponowali. Adam Banaś oprócz strzelenia czterech bramek jest przyjacielem, dobrym duchem całej szatni - nie ukrywa swojej radości sternik 14-krotnego mistrza Polski, Jędrzej Jędrych. Górnik obecnie gra systemem 4-5-1, z trójką defensywnych pomocników. To ustawienie zdaniem prezesa Jędrycha zapewnia skuteczny dostęp do własnej bramki. - W rundzie jesiennej, gdy graliśmy 4-4-2, to zazwyczaj przeciwnik miał przewagę w środku pola. Podobnie było w poprzednim sezonie. Środek pomocy był naszym głównym mankamentem - przyznaje szef zabrzańskiego klubu. W celu polepszenia jakości środka drugiej linii zdecydowano ściągnąć Pawła Strąka i Mariusza Przybylskiego. Pierwszy z nich przyszedł zupełnie za darmo, zaś drugi kosztował Górnika milion złotych. - Mogliśmy również zakupić nowego rasowego napastnika, który gra teraz w Cracovii. Mam na myśli osobę Bartosza Ślusarskiego. Jego ofertę mieliśmy na "widelcu" i to od nas zależało, czy zdecydujemy się właśnie na tego zawodnika. W kadrze mamy kilku piłkarzy, mających podobną charakterystykę gry do Ślusarskiego. Wierzyliśmy w przebudzenie Przemka Pitrego i Tomka Zahorskiego. Ten pierwszy grywa na lewej pomocy, radzi sobie całkiem dobrze, pomaga zespołowi. Natomiast "Zahor" nie ukrywajmy, jest daleki od dyspozycji sprzed roku, kiedy w ubiegłym sezonie strzelił 11 bramek. Nikt nie przewidywał takiego regresu formy. Dodatkowo kilkanaście dni temu podczas spotkania Młodej Ekstraklasy doznał poważnej kontuzji i na boisku nie zobaczymy go do końca sezonu - wyjaśnia Jędrych. Działacze postanowili pozbyć się dwóch najbardziej doświadczonych graczy. Mowa oczywiście o Tomaszu Hajcie i Jerzym Brzęczku. Czy z perspektywy czasu prezes Górnika uważa, że popełnił błąd? - Oczywiście, że nie. Zmiany były podyktowane tym, że chcieliśmy stworzyć następującą sytuację: zawodnicy występujący wiosną mieli być zdatni tylko na siebie. Młodsi piłkarze pod pręgierzem Tomka Hajty, czy Jurka Brzęczka nie rozwijali się tak jak powinni. Uważam, że nie pomyliłem się, co do tych zmian personalnych - opiniuje sternik Górnika. - Nie żałuję żadnej z podjętych decyzji. Gdybym miał je jeszcze raz podjąć to bym ponownie tak postąpił. Decyzje z przerwy zimowej mają swoje uzasadnienia. Tą kadrą ludzi jesteśmy w stanie walczyć o utrzymanie. Powiem więcej, w przyszłości liczymy na lepsze miejsca w tabeli. Wraz z trenerem Kasperczakiem zrobimy wszystko, by zbudować silny zespół Górnika - podsumowuje prezes zabrzańskiego klubu.