W RPA nie dość, że oczekiwań nie spełniła reprezentacja Anglii, w całości złożona z zawodników grających w rodzimej lidze, to zawiodło też wielu gwiazdorów innych ekip, którzy na co dzień reprezentują barwy angielskich zespołów. Symbolem wpływu trudnego sezonu Premier League na zawodników był na południowym krańcu Afryki człapiący i sfrustrowany swą bezsilnością angielski napastnik Wayne Rooney. Tak, jak cała reprezentacja Anglii, był Rooney w turnieju bezbarwny, a zagrożenie dla bramki rywali z jego strony sprowadzało się do rozpaczliwych strzałów zza pola karnego. W ogóle tegoroczny mundial pokazał, że jeśli piłkarz marzy o zdobyciu złotego medalu mistrzostw świata, lepiej aby trzymał się z dala od angielskich potęg. O ile jeszcze w kadrach ćwierćfinalistów zobaczyliśmy 26 reprezentantów ligi angielskiej (7 z nich to gracze klubów "Big Four" - angielskiej "Wielkiej Czwórki" - Arsenalu, Manchesteru Utd, Chelsea i Liverpoolu), o tyle gdy na placu boju pozostały cztery najlepsze reprezentacje, takich piłkarzy było już tylko ośmiu! Co jednak znamienne - ci, którzy odgrywają pierwszoplanowe role na boiskach Premier League, na mundialu pełnili częściej role statystów. Nowi mistrzowie świata - Hiszpanie - takich zawodników mieli trzech. Bramkarz Pepe Reina (Liverpool) przez cały turniej nie podniósł się z ławki rezerwowych, a jego rola ograniczyła się do rozgrzewania przed meczem Ikera Casillasa. Ciekawy i znamienny jest kazus Fernando Torresa i Cesca Fabregasa - obaj już na długo przed mistrzowskimi zmaganiami byli typowani do roli gwiazd turnieju, szyki pokrzyżowały im jednak kontuzje. Zarówno gwiazda Liverpoolu, jak i kapitan Arsenalu nie zdołali jeszcze dojść do optymalnej formy, a po mistrzostwach pozostały już tylko wspomnienia. Trudy sezonu w Premier League na pewno odczuwał także kapitan Argentyny - Javier Mascherano z Liverpoolu. "Masche" w nieudolnie skomponowanej przez Diego Maradonę taktyce "Albicelestes" miał chronić środek pola i odciążać rozgrywających - Juana Verona, Angela Di Marię, a czasem także Leo Messiego. "El Diego" wystawił jednak swego kapitana na pewne pożarcie, bo w starciu z tak funkcjonującą drugą linią, jak ma to miejsce w zespole Niemiec, jeden piłkarz odpowiadający w pomocy za destrukcję to zdecydowanie za mało. Rezultat ćwierćfinału mówi wszystko - porażka 0-4 i żegnaj Argentyno. Nieźle na boiskach RPA prezentował się Carlos Tevez, na co dzień broniący barw Manchesteru City, jednak nawet jego przebojowość nie uchroniła Argentyńczyków od spektakularnej klęski. Próżno szukać znaczących reprezentantów angielskiej Premier League w kadrze Brazylii. "Canarinhos" odpadli po starciu z Holandią, a ich zespół oparty był raczej na graczach włoskiej Serie A i hiszpańskiej Primera Division. W kadrze pięciokrotnych mistrzów świata znalazł się co prawda bramkarz Tottenhamu - Gomes, ale jego rola ograniczyła się do tej, jaką w zespole Hiszpanii pełnił wspomniany już wcześniej Reina. Teoretycznie ostoją angielskiej piłki miała być po odpadnięciu dumnych "Synów Albionu" reprezentacja Holandii. Pewniakami do gry byli tu czterej zawodnicy klubów z Wysp: Robin van Persie, Dirk Kuyt, Johnny Heitinga i Nigel de Jong. Van Persie - w trakcie sezonu często kontuzjowany - przez cały turniej grał jednak dużo poniżej oczekiwań, a Heitinga w finale z Hiszpanią wyleciał z boiska w kluczowym momencie dogrywki. Na tym tle całkiem przyzwoicie zaprezentował się de Jong, który starał się trzymać środek pola "Oranje" i mimo ostrej, a momentami wręcz brutalnej gry, zanotował udany turniej. Równie dobrze w RPA prezentował się pracowity i waleczny Kuyt, którego jednak w batalii o mistrzowski puchar zmienił Eljero Elia z Hamburga.